Komisja Nadzoru Finansowego chce większej kontroli nad oddziałami zagranicznych zakładów ubezpieczeń. Nadzór jest zaniepokojony niskimi cenami, jakich oddziały zagranicznych ubezpieczycieli chcą za sprzedawane u nas polisy – zwłaszcza komunikacyjne. Z naszych informacji wynika, że chodzi o takie firmy jak Proama czy AXA Direct. Działalność poprzez oddział prowadzi też u nas Liberty Direct.
KNF obawia się, że stosując tak niskie stawki ubezpieczeniowe, mogą one mieć problemy z wypłatą świadczeń i pokryciem kosztów funkcjonowania. W ub.r. wysłała nawet do swoich odpowiedników we Francji i Czechach pisma, w których wyraziła wątpliwości co do adekwatności wysokości składki w odniesieniu do ewentualnych świadczeń, po jakie mogą się zwrócić ubezpieczeni.
– Nadzorcy wyrazili życzliwe zainteresowanie, jednak z ich punktu widzenia biznes w Polsce stanowi zaledwie ułamek procentu działalności ich firm w Europie – wyjaśnia Lesław Gajek, wiceprzewodniczący KNF. – Próbują wprawdzie sprawdzać, czy sprzedaż nie odbywa się poniżej kosztów ryzyka, ale to wszystko. Dla nas jednak stanowią one problem, który narasta.
Gajek przypomina, że jeszcze do niedawna udział oddziałów w polskim rynku obowiązkowych ubezpieczeń komunikacyjnych stanowił zaledwie 2 proc. Dziś urósł do 10 proc. – Nasze zaniepokojenie budzi fakt, że rośnie liczba skarg na ich działalność – podkreśla. – Z drugiej strony, gdy przyglądamy się ich działalności, widzimy, że na tle krajowych zakładów średni poziom wypłacanych przez nie odszkodowań jest niższy, co może oznaczać, że zaniżają wartość szkód.
Nadzór postanowił więc szukać innego rozwiązania. – Namawiamy do włączenia Proamy do Generali. Dziś obie firmy działają w ramach jednej grupy, jednak Proama nie została zarejestrowana w Polsce, działa jako oddział Česká Pojišťovna – tłumaczy Gajek. – Wówczas mielibyśmy takie same prawa nadzorcze i kontrolne, jak to jest w przypadku Generali.