Do Sądu Najwyższego wpłynął właśnie najnowszy wniosek rzecznika ubezpieczonych o rozstrzygnięcie, czy osoba pokrzywdzona w wypadku komunikacyjnym może żądać od ubezpieczyciela sprawcy pokrycia kosztów leczenia i rehabilitacji w prywatnych placówkach medycznych. Niektórzy ubezpieczyciele nie chcą o tym słyszeć i odsyłają ich do kolejek w publicznej służbie zdrowia.
– Średni czas oczekiwania na świadczenia rehabilitacyjne w publicznej służbie zdrowia wynosi obecnie 4,6 miesiąca – mówi Krzysztof Łanda, prezes Fundacji Watch Health Care, która monitoruje kolejki do lekarzy. – Taki długi okres oczekiwania może prowadzić do nieodwracalnych zmian, uniemożliwiających pełny powrót do zdrowia osoby poszkodowanej w wypadku.
Zdaniem rzecznika stawia to w uprzywilejowanej sytuacji osoby, które nie mają ubezpieczenia w NFZ. Ubezpieczyciel sprawcy nie ma bowiem wtedy argumentów na odmowę i musi pokryć pełne koszty leczenia takiej osoby w dowolnej placówce.
– Ubezpieczyciele w ramach Polskiej Izby Ubezpieczeń pracują obecnie nad standardami likwidowania szkód osobowych, które powinny być gotowe do końca roku. Ich ideą jest jak najszybszy powrót poszkodowanego do społeczeństwa – mówi Dorota M. Fal, doradca zarządu PIU ds. ubezpieczeń zdrowotnych. – Już dziś ubezpieczyciele oferują poszkodowanym pakiety diagnostyczne, kierują na badania i zarządzają rehabilitacją, pokrywając koszty takich świadczeń, również jeśli są one wykonywane poza systemem publicznym, a są niezbędne w szybkim powrocie do normalnego funkcjonowania.
Nie wszyscy ubezpieczyciele stosują takie standardy. Zdarza się bowiem, że żądają od poszkodowanych zaświadczenia z publicznej placówki o odległym terminie zabiegu. Te zaś odmawiają wystawiania takich dokumentów w obawie przed kontrolą NFZ. Sądy powszechne rozpatrują większość takich sporów na korzyść pokrzywdzonych. Zdarzają się jednak wyroki, w których sędziowie odmawiają im prawa do zwrotu wydatków na prywatną służbę zdrowia.