Tegoroczne zapowiedzi konkurencji mającej pojawić się na polskich torach wyglądają obiecująco. Prywatni czescy przewoźnicy Leo Express i RegioJet, którzy w swoim kraju odnieśli znaczący sukces, mają uatrakcyjnić rynek dalekobieżnych przewozów pasażerskich zmonopolizowany przez PKP InterCity. Zwłaszcza cenowo.
Czytaj także: Rywale podgryzają PKP. Zaczyna się walka o rynek
Radim Jancura, prezes i właściciel RegioJet, już w zeszłym roku zapowiadał, że podróż z Warszawy do Katowic czy Krakowa mogłaby kosztować od kilku do kilkunastu euro. Byłaby to duża zmiana, bo na zmonopolizowanych przez InterCity popularnych liniach jest drogo. Za przejazd drugą klasą między Warszawą a Trójmiastem, Krakowem czy Katowicami trzeba zapłacić 139–150 zł. To mniej więcej tyle, ile za bilet lotniczy na dwa tygodnie przed wylotem.
Nie tylko taniej
Tymczasem konkurencja oprócz niższych cen wniosłaby jeszcze inne korzyści: lepszy standard podróży (w RegioJet są aż 4 klasy, w Leo Express są 3), łączone oferty kolejowo-autobusowe, system dynamicznego zarządzania ceną. W rezultacie taki scenariusz powinien okazać się korzystny dla całego sektora kolejowego: zaoferowana oferta ma przyciągnąć do pociągów ludzi podróżujących dziś prywatnymi samochodami i autobusami.