Ceny przejazdów pójdą w górę nawet o 50 proc., a czas oczekiwania na taksówki jeszcze się wydłuży – alarmuje Zespół Doradców Gospodarczych TOR. A wszystko przez zagrożenie, że z rodzimego rynku przewozu osób już za parę miesięcy zniknie nawet co dziesiąty kierowca. W Warszawie i innych dużych miastach deficyt ten może sięgnąć nawet 30 proc.
Obcokrajowiec za kółkiem
Takie mogą być konsekwencje wyparcia z rynku obcokrajowców, którzy wożą nas po ulicach. Zgodnie z przepisami, które wejdą w życie w czerwcu br., muszą oni posiadać polskie prawo jazdy. W innym wypadku nie mogą wykonywać zawodu. Przepis miał zwiększać bezpieczeństwo podróżnych, ale może całkowicie rozbić polski rynek przewozu osób, bazujący na kierowcach zza granicy. Eksperci zwracają uwagę, że dostarczenie dokumentów do urzędu miasta lub starostwa powiatu i poświadczenie zagranicznych danych to proces, który trwa nawet kilka miesięcy. A na tym nie koniec, bo konstrukcja przepisu wyłącza też całkowicie obcokrajowców z pozwoleniem na pracę w Polsce, którzy dopiero przybywają do naszego kraju. Ci nie mogą być kierowcami taxi przez pierwsze 185 dni pobytu nad Wisłą.
Czytaj więcej
Unia Europejska będzie miała nowe przepisy regulujące działalność takich internetowych platform dostarczania usług, jak Uber, czy Glovo. Taksówkarze, czy dostawcy posiłków, będą mieli szanse na minimalną płacę, urlop, czy płatne zwolnienie.
FreeNow, operator platformy taksówkowej, w której 30 proc. kierowców ma zagraniczne prawo jazdy (głównie to Ukraińcy, Białorusini i Gruzini), przestrzega przed konsekwencjami tych regulacji. Firma zwraca uwagę, że prawodawcy nie wzięli pod uwagę faktu, że po pandemii duża część taksówkarzy to właśnie obcokrajowcy. Jak wyjaśnia nam Krzysztof Urban, dyrektor generalny FreeNow w Polsce, to trend który wynika z faktu, że samozatrudnieni kierowcy w trakcie pandemii musieli znaleźć inny zawód. Do tego doszło niskie bezrobocie, które sprawiło, że ją znaleźli, a nowy rąk do pracy brakowało. Ta sytuacja doprowadziła do deficytu pracowników w branży taxi. – Lukę wypełnili obcokrajowcy. Równocześnie wojna w Ukrainie i napływ uchodźców sprawiły, że zniknął kłopot z brakiem rąk do pracy. Tym bardziej, że dla dużej części tych osób praca na taksówce była jednym z głównych wyborów – mówi Krzysztof Urban.
Pół roku w niebycie
Zmiany przepisów były potrzebne, bo niektóre firmy taxi nie radziły sobie z obcokrajowcami. Jazda przestała być bezpieczna, dochodziło do napadów na pasażerów i gwałtów na kobietach. Szybka reakcja legislacyjna ukróciła problem. Krzysztof Urban tłumaczy, iż przepisy obligujące do weryfikacji tożsamości kierowców zostały poważnie potraktowane przez firmy z branży i dziś kierowcy są sprawdzani, a temat ich anonimowości, czy podwójnych kont w aplikacji wydaje się rozwiązany. – Zweryfikowaliśmy bazę kilkudziesięciu tysięcy kierowców. W 25 lokalizacjach uruchomiliśmy fizyczne punkty, gdzie sprawdzane są dowód, paszport, prawo jazdy. Oglądamy je w oryginale, skanujemy i porównujemy z bazą wzorów dokumentów oraz weryfikujemy zdjęcia za pomocą specjalnego systemu biometrycznego – wylicza. I podkreśla, że wprowadzony wymóg posiadania polskiego prawa jazdy, który zacznie obowiązywać od czerwca br., nie jest zły pomysłem, bo dzięki temu kierowcy zza granicy mogą np. zbierać polskie punkty karne.