Sytuacja na rodzimym rynku przewozów osobowych robi się wyjątkowo trudna. Podaż i popyt wyraźnie się rozjechały, co – jak wskazują przedstawiciele branży – będzie miało niekorzystne konsekwencje dla klientów. Teraz to kierowcy dyktują warunki, ponieważ jest wyraźny deficyt osób wykonujących taki zawód. Efekt? Trzeba się spodziewać wzrostu kosztów związanych z usługami taxi, a przy tym liczyć się ze spadkiem jakości usług, czas oczekiwania na zamówiony przejazd może się bowiem znacznie wydłużyć.
O skali problemu mogą świadczyć dane wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet (DnB), które „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza. Wynika z nich, że w ub.r. z polskiego rynku wyparowało niemal 850 firm taksówkowych (przede wszystkim jednoosobowych działalności gospodarczych). A to oznacza, że przeciętnie każdego dnia biznes zamykały co najmniej dwie firmy taxi.
Branża taxi przechodzi głęboką transformację
Eksperci uważają, że jeśli ten niekorzystny, wysoki trend utrzyma się, na jesieni 2024 r. liczba firm taksówkowych w naszym kraju spadnie poniżej 50 tys. A to poziom jeszcze w tym wieku niewidziany.
Faktyczny obraz może być jeszcze gorszy. Taksówkarze, poza zamykaniem biznesu, zawieszają bowiem działalność. A to kolejne 3,3 tys. firm, które ubyły z rynku w ub.r. Warto przy tym wskazać, że rok do roku liczba podmiotów, które zdecydowały się na taki ruch, wzrosła aż o blisko 40 proc. Dla porównania, w 2023 r. zarejestrowano 3261 nowych działalności taksówkarskich.