Zaczęło się od Singapuru w ostatnią niedzielę. Potem, w poniedziałek otwarcie granic zapowiedział premier Tajlandii. We wtorek na otwarcie granic zdecydowała się Malezja. To samo zapowiedziały Australia i Nowa Zelandia.
Tyle że nie wszyscy tam mogą wjechać, chociaż lista krajów mogących skorzystać z nowych warunków podróżowania się wydłuża, a daty otwarcia nie są już odległe. No i jest jeden warunek: wszyscy muszą być zaszczepieni, a w niektórych krajach trzeba będzie jeszcze zrobić test i przedstawić jego negatywny wynik. Kwarantanna odchodzi w zapomnienie.
Czytaj więcej
Już 19 października do Singapuru będą mogli przylecieć w celach turystycznych pasażerowie z paszportami z 6 krajów Europejskich oraz z USA i Kanady. Systemy rezerwacyjne Singapore Airlines nie były przygotowane na tak szybką reakcję chętnych do podróży.
Singapur otworzy się na 6 krajów europejskich (Hiszpania, Francja, Włochy, Holandia, Wielka Brytania oraz Dania) oraz na Kanadę i USA już 16 października. Wcześniej, jeszcze we wrześniu stworzył korytarz z Niemcami i Brunei. Tajlandia planuje otwarcie od 1 listopada, ale tylko dla pasażerów z krajów niskiego ryzyka. Wiadomo, że będą to Niemcy, Singapur, USA i Chiny. Ale premier tego kraju Prayut Chan-o-cha zapowiedział, że lista będzie znacząco dłuższa. Ważne, że dla cudzoziemców nie będą otwarte jedynie „piaskownice” na Phukecie i Ko Samui, ale będą mogli poruszać się bez problemów po całym kraju. No i nie będzie kwarantanny. Premier nie ukrywał, że bardzo się spieszy z tym otwarciem, bo koniec roku to dla Tajlandii szczyt sezonu turystycznego, który trwa do końca marca.
Z kolei Malezja otworzyła się na przyjeżdżających cudzoziemców po tym, jak jej populacja osiągnęła 90 proc. pełnego wyszczepienia przeciwko COVID-19. Decyzję o otwarciu rząd w Kuala Lumpur podjął po tym, jak bezproblemowo zaczął przyjmować zaszczepionych krajowych turystów przylatujących na konkurującą z Phuketem wyspę Langkawi.