Strajki najprawdopodobniej rozpoczną się na początku sierpnia, bo o ich rozpoczęciu związkowcy muszą poinformować z 14 dniowym wyprzedzeniem.
Protest pilotów BA ma dotyczyć wszystkich brytyjskich lotnisk z wyłączeniem London City, bo latający stamtąd piloci nie mają etatów, tylko kontrakty i nie są uzwiązkowieni. Jakby tego było mało właśnie zaczęło się referendum strajkowe na Gatwick, gdzie podwyżek domagają się pracownicy naziemni. Już pewne są natomiast daty strajków obsługi naziemnej na Heathrow i Stansted.
Czytaj także: Porażka kontroli na Heathrow. Chłopiec wsiadł do samolotu bez biletu
Brytyjczycy są oburzeni letnimi protestami branży, ale przede wszystkim akcją pilotów BA, którzy należą w tym kraju do elity zarobkowej. Ich motywację oceniają jako „czystą chytrość”. Sugerują kierownictwu przewoźnika, że najprostszym rozwiązaniem było poszukanie dla nich zastępstwa i zwolnienie wszystkich strajkujących. Krytykują zwłaszcza wybór czasu protestu, bo piloci doskonale sobie zdają sprawę, że dla wielu Brytyjczyków zmiana terminu urlopu jest niemożliwa. Z kolei zarząd zapowiada, że decyzję o strajku zaskarży do sądu. Piloci (podstawowa pensja roczna I oficera to 38-48 tys. funtów, a kapitana 100-140 tys. funtów) domagają się ze swojej strony podwyżki większej, niż oferowane przez zarząd 11,5 proc.
Brian Strutton, sekretarz generalny związku, że w sytuacji, kiedy ostatnie 3 dni negocjacji nie przyniosły rozstrzygnięcia, co więcej nie doszło do zbliżenia stron nawet o centymetr, a zarząd zdecydował się na pójście do sądu, to strajk jest nieunikniony.