Niektóre kraje UE (w tym Polska) zablokowały przeloty i lądowanie dla sześciu linii białoruskich. Inne (jak Litwa i Ukraina) rozszerzyły to o samoloty startujące z białoruskich lotnisk. Niemcy, Cypr, Austria i Estonia uważają, że Białorusini mogą latać tak, jak przed skandalem z samolotem Ryanair Sun. Europejscy przewoźnicy są zgodni tylko co do omijania terytorium Białorusi.
Czytaj także: Białoruś straci sporo pieniędzy na unijnym zakazie lotów
Tymczasem – jak wynika z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej" – tę niespójność przepisów postanowili wykorzystać Rosjanie – ich Aerofłot przebazowuje swoje maszyny do Mińska, żeby stamtąd operować do tych portów, do których w krajach UE latała białoruska Belavia. Z kolei Białorusini mają latać na lotniska krajów Wspólnoty Niepodległych Państwa (WNP) i dowozić Aerofłotowi pasażerów do Mińska.
Rosyjskie zagrywki
W ostatnią środę Rosjanie nie zezwolili maszynie Air France, lecącej z Paryża do Moskwy, na wlot na terytorium Rosji z ominięciem Białorusi. Była to odpowiedź na zamknięcie francuskiego terytorium dla białoruskich przelotów – samolot Belavii, który wystartował z Mińska do Barcelony, przez Polskę jeszcze mógł przelecieć (tak było do północy 26 maja), ale przez Francję już nie. Dlatego Białorusini jeszcze na terytorium własnego kraju zatoczyli kilka kręgów zrzucając paliwo i wrócili do Mińska.
Rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Maria Zacharowa napisała na Facebooku, że to Polska zablokowała lot białoruskiego samolotu i w ten sposób „zagroziła bezpieczeństwu ludzi i znęca się nad pasażerami".