Prosta fabuła, rozgrywająca się spowolnionym rytmie podporządkowana jest przemijaniu kolejnych pór roku. Każda symbolizuje odmienny etap ludzkiego życia: od dzieciństwa i utraty niewinności, poprzez fizyczną i duchową dojrzałość, po śmierć.
Oglądamy historię buddyjskiego mnicha, który w maleńkiej świątyni zbudowanej na tratwie pośrodku górskiego jeziora wychowuje ucznia, a być może następcę. Chłopiec jest niepokorny – wbrew naukom i przestrogom mistrza konsekwentnie łamie wpajane mu zasady. Naruszy harmonię natury, traci niewinność, pozna, czym jest okrucieństwo, miłość, pożądanie, zazdrość, zabije i pozna cenę odkupienia win.
Południowokoreański reżyser Kim Ki-duk, znany wcześniej z ukazywania głównie ciemnych stron życia, opowiada o tym wszystkim bez cienia emocji, nie odnajdziemy jej także w postępowaniu bohaterów. Całość rozgrywa się niemal w milczeniu, a bohaterowie pozostają do końca bezimienni. Niczym na teatralnej scenie (tratwa ze świątynią na środku jeziora) z odsłanianą raz po raz kurtyną (drewniane drzwi) stają się uczestnikami ponadczasowej tragedii z wyznaczanym rytmem natury ludzkim losem w roli głównej.
Nierealistyczny, jakby nieco baśniowy klimat filmu tworzy także piękna przyroda fotografowana w sposób świadomie przeestetyzowany.
[i]niedziela | Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna ****