Suazi, ostatnia afrykańska ostoja absolutyzmu, była już wcześniej portretowana przez Andrzeja Fidyka w „Tańcu trzcin”. Co drugi mieszkaniec Suazi choruje na AIDS, ale tylko połowa potrzebujących otrzymuje pomoc lekarską. Średnia długość życia jest tu najniższa na świecie i wynosi 32 lata.
Nic dziwnego, skoro praktykuje się poligamię, a w wielu wioskach podstawowym źródłem dochodu jest prostytucja. Lekarstwem na AIDS mają być egzorcyzmy, albo – co jeszcze gorsze – odbycie stosunku seksualnego... z dzieckiem. W bardziej skuteczny sposób z chorobą walczy Thulile Dlamini-Msane, pielęgniarka zasiadająca w senacie, która otworzyła pozarządową klinikę i hospicjum dla chorych.
Hospicjum domowe opiekuje się umierającymi w najodleglejszych zakątkach Suazi, ale pielęgniarki są tylko cztery. Co miesiąc przybywa im trzy tysiące podopiecznych, dla wielu brakuje leków. Co dziesiąte dziecko jest sierotą, szacuje się, że za pięć lat będzie ich dwa razy więcej.
ONZ dofinansowuje budowę 500 ośrodków nazwanych „KaGogo” – „Domek babci”. To miejsca, w których każdego dnia babcie nieodpłatnie przygotowują posiłki dla sierot. Malcy są tam w znacznie lepszej sytuacji, niż żyjące na ulicach Durbanu w RPA tamtejsze dzieci ulicy. Jest ich kilka tysięcy. Ściągają tam z całego kraju z powodu klimatu łagodniejszego niż w innych regionach. Kradną, wąchają klej, by złagodzić ból samotności i odrzucenia.
– Po śmierci taty zostałyśmy z mamą, która zaczęła pić – opowiada w filmie13-letnia dziewczynka. – Kiedy i ona zmarła, zajęła się nami ciotka. Wczoraj postanowiłam przyjechać do miasta. Dziś już nikomu nie ufam.