[b]Jak rodzina i Poznań wpłynęły na panią?[/b]
Tata był inżynierem. Mama pracowała, ale przede wszystkim była normalną kobietą.
[b]Pamięta pani wydarzenia z 1956 roku?[/b]
Aurę zagrożenia. Mama opowiadała, że dyrektora wywieziono na taczkach. Ciocia, że nie śpi w nocy, bo niebo jest białe od strzałów. Mój brat z innymi dziećmi chodził po mieście z transparentami. Tata brał udział w demonstracjach. Zginął mój sąsiad, młody chłopak. Przeszyła go kula. Bałam się wyjść na ulicę, bo nie wiedziałam, czy nie będą zabijać. Ale najbardziej obawiałam się o moją mamę. Kochana była, umiała rozmawiać i słuchać. Kiedy urodziłam syna, zamieszkała ze mną. Byłyśmy bardzo z sobą zżyte. Zmarła w ubiegłym roku.
[b]Jak się pani czuła w NRD?[/b]
Był czas, kiedy latałam tam raz w miesiącu, a zdarzało się, że i trzy. To był świat, jakiego tu nie znaliśmy. Można było kupić buty Salamandry, magnetofon. Miałam tam wiele koncertów i raz w miesiącu – telewizję. Śpiewałam i mówiłam po niemiecku, ale nie lubiłam tego klimatu.
[b]To było życie nad podsłuchu?[/b]
To są robaki w głowach innych. Spotkałam fajnych młodych ludzi. Nagraliśmy świetną płytę z ABC. Miałam znakomity odbiór, ale nie odpowiadało mi brzmienie języka.
[b]A jak doszło do pani spotkania z Józefem Skrzekiem?[/b]
Razem z muzykami przyszłego SBB towarzyszył na trasie Czesławowi Niemenowi. To było nasze wspólne tournée. Czesława podziwiałam za jego wyjątkowy uduchowiony artyzm i mądrość przekazywaną w śpiewanych przez niego wierszach. Ceniłam też życiową postawę: spokój, dystans, wewnętrzną harmonię, jak również – promieniującą życzliwość. Wciąż mam przed oczami jego dobry uśmiech. A Józef Skrzek był szalony i mistyczny. Uwielbiałam jego muzykę, jazz rock. Dużo rozmawialiśmy, w końcu zapytałam, czy nie skomponowałby dla mnie piosenki. Kiedy powstały „Brzegi łagodne”, chciałam śpiewać, śpiewać i śpiewać. Z SBB nagrałam album „Geira”, a samym Skrzekiem – „Ogród Luizy”. Gdy zmarła moja mama, poprosiłam, żeby przyjechał na pogrzeb i zagrał na mszy w katedrze św. Jana na organach. Chciałam pożegnać mamę „Wołaniem”. Zaśpiewał „Z miłości jesteś albo z woli Boga”. Z „Wołaniem” w 2003 roku pojechaliśmy do Watykanu, na 25-lecie pontyfikatu Jana Pawła II. Razem skomponowaliśmy muzykę do wiersza Karola Wojtyły „Pieśń o słońcu niewyczerpanym”. Zaśpiewałam też „Pannę pszeniczną”.
[b]Tę pieśń zaśpiewali Wojtyle górale, na ostatnich przed wyjazdem do Watykanu dożynkach w Makowie Podhalańskim. A jak było na jubileuszu?[/b]
Papież nie czuł się już najlepiej. Nie wiadomo było, czy przyjdzie na koncert. Wjechał na salę, kiedy zaczynałam „Pieśń o słońcu niewyczerpanym”. Potem nie wiem, co się ze mną działo. Nie wiem, co do mnie mówił, kiedy się witaliśmy. Długo nie mogłam dojść do siebie. To było również wspólne duchowe doświadczenie z Józkiem Skrzekiem. Niezmiennie łączy nas mocna więź. Kiedy do siebie dzwonimy, nasze rozmowy nie są błahe. Nie tracimy czasu.
[b]Czy zawsze była pani religijną osobą?[/b]
Od dziecka. To zaszczepiła mi mama. Chodziłam na mszę na dziewiątą, stałam pod amboną. Pamiętam, że podczas Pierwszej Komunii o mało nie zemdlałam. Gdyby nie moja wiara, nie miałam bym po co wychodzić na scenę. Mogłabym wykonywać dowolny, inny zawód.
[b]Wróćmy do programu „Tylko nas dwoje”. Jakim człowiekiem jest pani uczeń Robert Kochanek?[/b]
Poważnie i odpowiedzialnie podchodzi do pracy – jak prawdziwy profesjonalista. Tak jak ja, ceni sobie niezależność. Formuła programu jest taka, że każdy z wokalistów przygotowuje z uczniem wykonanie utworu zaproponowanego przez Polsat z wyjątkiem pierwszego odcinka, do którego przygotowujemy przebój z własnego repertuaru. My wybraliśmy „Napisz, proszę”. Nie wiadomo, co się zdarzy, ale damy z siebie wszystko. Może być miło.
[b]A co potem?[/b]
Rozpoczęłam już jubileusz czterdziestolecia. Marzy mi się wielki koncert. Chciałabym wydać płytę z moimi największymi przebojami w nowych aranżacjach i całkiem nowy album skomponowany na instrumenty klasyczne i gitary. Ciąg dalszy nastąpi.
[ramka][b]Halina Frąckowiak[/b]
Jedna z najpopularniejszych polskich piosenkarek, debiutowała w połowie lat 60. na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie, gdzie konkurowała z Czesławem Niemenem, Krzysztofem Klenczonem i Zdzisławą Sośnicką. Na początku współpracowała z zespołami Czerwono-Czarni, ABC, Tarpany i Drumlersi. Wylansowała wtedy przeboje „Ktoś”, „Czekam tu”, „Napisz, proszę”.
Karierę solową rozpoczęła w 1972 roku. Zawsze była artystką oryginalną. Najpierw zaskoczyła polską widownię soulowym sposobem śpiewania, potem poszła w stronę rocka, współpracując z SBB i liderem zespołu Józefem Skrzekiem. Nagrała z nim album „Geira”.
Płyta „Ogród Luizy” przyniosła interpretacje liryków Kazimierza Wierzyńskiego. W kolejnych latach złagodziła aranżacje. Były bardziej popowe („Papierowy księżyc”, „Anna już tu nie mieszka”. „Mały Elf”). Dramatycznym momentem w jej biografii był wypadek samochodowy w 1990 roku, po którym dziś, szczęśliwie, nie ma śladu. [/ramka]
[i]Tylko nas dwoje. Just the two of us | Polsat | 20.00 | SOBOTA | 14.45 | NIEDZIELA[/i]