Herosi idą na emeryturę

W tym tygodniu na małym ekranie plejada gwiazdorów kina akcji: Eastwood, Stallone, Willis, Ford, Gibson, Seagal, Statham... Niestety, pokolenie hollywoodzkich twardzieli powoli ustępuje miejsca nowym idolom

Publikacja: 08.04.2010 17:20

Herosi idą na emeryturę

Foto: PAT

Jednym z najsłynniejszych macho w historii kina jest Clint Eastwood. Jego kariera na dobre zaczęła się od występu w serialu „Rawhide”, w którym zagrał kowboja Rowdy’ego Yatesa. I pewnie byłby jedynie telewizyjną gwiazdą, gdyby w latach 60. ubiegłego wieku nie wyjechał z Ameryki do Europy na plan spaghetti westernu Sergia Leone „Za garść dolarów”. Wykreował w ten sposób postać bezimiennego, małomównego rewolwerowca.

Zachwycił publiczność na całym świecie. Jego pozycję utrwaliły kontynuacje cyklu: „Za garść dolarów więcej” oraz „Dobry, zły i brzydki”, a po powrocie do Hollywood rola inspektora Harry’ego Calahana w „Brudnym Harrym” (sobota, TCM, godz. 21.00).

[srodtytul]Brudny Harry zmienia kino[/srodtytul]

W tym ostatnim cyklu Eastwood szokował bezwzględnością i cynicznymi odzywkami. „To jest magnum kaliber 44, najpotężniejsza broń krótka na świecie. Może elegancko odstrzelić ci głowę, więc powinieneś zadać sobie pytanie: »Czy mam dzisiaj szczęście?«. No, to masz czy nie, ty śmieciu?”. Taką formułkę wygłaszał zwykle zatrzymanym zamiast standardowego odczytania im praw. Ale pod powłoką brutala skrywał etos szlachetnego kowboja, który potrafi wymierzyć sprawiedliwość, gdy zawodzą prawne procedury.

80-letni dziś Eastwood skończył z aktorstwem i całą energię poświęca reżyserii. Zanim odszedł na zasłużoną emeryturę, pokazał, jak się z wyczuciem zestarzeć na ekranie. Dowodem na to jest m.in. rola Franka Horrigana w thrillerze „Na linii ognia” Wolfganga Petersena z 1993 roku. Gra tam weterana wśród agentów służb specjalnych. To facet po przejściach, który popełnia coraz więcej gaf. Staje się przewrażliwiony. Na dodatek zamachowiec, z którym musi się zmierzyć, wzbudza w nim poczucie winy za błąd sprzed lat. Eastwood znakomicie bawi się w tym filmie wizerunkiem podstarzałego macho.

Podczas, gdy pojawiał się jeszcze w kolejnych odsłonach opowieści o Brudnym Harrym, wyrosła mu poważna konkurencja. W latach 80. ubiegłego stulecia fascynacja krzepą i ciałem osiągnęła w kulturze popularnej apogeum. Tylko stuprocentowy facet mógł uśmierzyć strach przed AIDS, ruchem feministycznym i homoseksualizmem.

Tak Hollywood stał się rajem dla kulturystów i karateków. Gwiazdą pierwszej wielkości został wtedy Sylvester Stallone. Był już opromieniony sławą „Rocky’ego”, ale dopiero jako komandos John Rambo stał się idolem Ameryki. Z czerwoną bandaną na czole, łukiem na plecach i odsłoniętą muskulaturą stanowił idealne ucieleśnienie mitu nieustraszonego wojownika.

[srodtytul]Trzeba wiedzieć, kiedy zejść z ekranu[/srodtytul]

W następnych latach okazało się, że Stallone jest zakładnikiem swojego wizerunku. Ilekroć wracał do roli boksera Rocky’ego lub dawał łupnia przeciwnikom jako Rambo, budził zainteresowanie. Niemal w żadnym innym wcieleniu nie spodobał się publiczności. Tak było również z dramatem „Osadzony” (piątek, TVP 1, godz. 23.25) Johna Flynna z 1989 roku. Zagrał niewinnie skazanego Franka Leone, któremu życie za kratkami uprzykrza sadystyczny naczelnik więzienia. Ta konfrontacja dobra z absolutnym złem zebrała fatalne recenzje i zrobiła klapę w kinach.

Obecnie Stallone wie już, na co może sobie pozwolić. Cztery lata temu wrócił po raz piąty do roli Rocky’ego. A w 2008 roku wystąpił w czwartej części przygód Rambo. Teraz kończy film „Expendables”, w którym gwiazdorzy kina akcji lat 90. (m.in. Dolph Lundgren, Bruce Willis) wcielają się w najemników próbujących obalić dyktatora w jednym z państw Trzeciego Świata.

W szczytowym momencie kariery Stallone miał tylko jednego poważnego rywala – Arnolda Schwarzeneggera. Austriacki kulturysta w przeciwieństwie do kolegi po fachu udowodnił, że ma więcej wyczucia. Dobierał głównie role zgodne ze swoim emploi – m.in. „Conana Barbarzyńcy” czy cyborga zabójcy w „Terminatorze”, ale potrafił przełamać stereotyp mięśniaka występami w komediach (m.in. „Bliźniaki”, „Prawdziwe kłamstwa”). Znakomicie wyczuł również moment, w którym należy zakończyć karierę. Kiedy w latach 90. – wraz z kryzysem mitu macho, zaczął się schyłek ery filmowych herkulesów, Schwarzenegger pożegnał się z widzami i gładko przeszedł z kina do polityki. W 2003 roku został gubernatorem stanu Kalifornia.

Efektownie przeszedł na emeryturę także Chuck Norris. Siedmiokrotny mistrz świata w karate był nazywany białym Bruce’em Lee. Ale kiedy moda na facetów kopiących z półobrotu przeminęła, wycofał się z kina i ograniczył swoje występy do serialu „Strażnik Teksasu”. To było „kopnięcie” w dziesiątkę. W Internecie zyskał niewyobrażalną popularność jako bohater absurdalnych dowcipów. Obecnie 70-letni Norris zajmuje się pisaniem książek, zachęcających do sportowego trybu życia i czytania Biblii.

Smutnym przykładem na to, jak można trafić z ekstraklasy do trzeciej ligi, jest historia Stevena Seagala. Mistrz wschodnich sztuk walki, wyznawca buddyzmu i ochroniarz dołączył do grona gwiazd kina akcji pod koniec lat 80. jako gliniarz „Nico”. W kolejnych występach (np. w „Na zabójczej ziemi”) powtarzał rolę twardziela-karateki, aż zmienił ją w żałosną karykaturę herosa. Ostatnio kręci filmy klasy B, które trafiają bezpośrednio na DVD. Jednym z nich jest nakręcona w 2009 roku „Żądza śmierci” (sobota, Canal+, godz. 20.00) o rosyjskim gangsterze, który postanawia zerwać ze swoim fachem, by oddać się... pisarstwu.

[srodtytul]Nowy typ herosa[/srodtytul]

Pałeczkę w sztafecie kulturystów i karateków przejął 38-letni Anglik Jason Statham. Przez wiele lat trenował pływanie i skoki do wody, ale także boks, capoeirę i kung fu. Teraz siłę i gibkość wykorzystuje na planie filmowym, wcielając się przede wszystkim w budzących sympatię gangsterów. Jego popisową rolą jest Chev Chelios, płatny zabójca z cyklu „Adrenalina”. W pierwszej części Chev musiał ją sobie wstrzykiwać, by powstrzymać działanie trucizny. W drugiej odsłonie zrealizowanej rok temu zostaje porwany przez siepaczy chińskiej mafii. Gdy odzyskuje przytomność, odkrywa, że jego serce zostało wycięte i zastąpione sztucznym. Jeśli chce przeżyć, musi je regularnie ładować niczym baterię. Stąd podtytuł filmu: „Pod napięciem”.

Kino akcji wciąż pozostaje specjalnością 55-letniego Bruce’a Willisa. Aktor wylansował nowy typ herosa – zwyczajnego faceta, który zostaje wrzucony w wir niebezpiecznych wydarzeń. Jego bronią jest nie tylko krzepa, ale także inteligencja oraz ironiczne poczucie humoru. Tak właśnie zagrał policjanta Johna McClane’a w słynnym cyklu „Szklana pułapka”. Niestety, zdarzają mu się role, w których zbawia świat z marsową miną. Takiego Willisa można obejrzeć we „Łzach słońca” Antoine’a Fuquy. Hollywoodzki gwiazdor wcielił się w porucznika Watersa, dowódcę oddziału komandosów, mających za zadanie ewakuować piękną lekarkę z ogarniętej wojną domową Nigerii. Sprawia tu wrażenie, jakby naprawdę uwierzył, że jego powołaniem jest ratowanie ludzkości.

Załamała się też kariera 68-letniego Harrisona Forda. Kiedyś, dzięki rolom Hana Solo w „Gwiezdnych wojnach” i archeologa awanturnika w cyklu o przygodach Indiany Jonesa, był najbardziej kasowym aktorem wszech czasów. Ale od ponad 10 lat nie zagrał w filmie na miarę swojej pozycji i talentu. Coraz częściej za to słychać o jego nie najlepszym samopoczuciu – depresji i zgorzknieniu z powodu marnych ofert filmowych.

„Air Force One” Wolfganga Petersena z 1997 roku to jeden z ostatnich thrillerów z Fordem w niezłej formie. Jako prezydent Stanów Zjednoczonych sam stawia czoła terrorystom, którzy porwali prezydencki samolot. Wynik tej konfrontacji łatwo przewidzieć, ale mimo to napięcia nie brakuje. Zwłaszcza że przeciwnikiem Forda jest Gary Oldman jako szef porywaczy Iwan Korszunow.

Na liście hollywoodzkich twardzieli nie może zabraknąć Mela Gibsona. Jego wizytówką są role mścicieli balansujących na granicy szaleństwa. Drzwi do sławy otworzył mu „Mad Max”, gdzie był policjantem z przyszłości Maksem Rockatanskym. Równie mroczną postać zagrał w „Godzinie zemsty” Briana Helgelanda. Złodziej Porter został wykiwany przez kompana. Uniknął jednak śmierci i zamierza wyrównać z kumplem rachunki. Film powstał w 1999 roku. Trzy lata później Gibson postanowił odpocząć od aktorstwa i poświęcił się reżyserii. Na ekran wraca dopiero teraz. 16 kwietnia wchodzi do kin „Furia”, w której zagrał bostońskiego detektywa poszukującego zabójców córki. Dla 54-letniego gwiazdora to ważny sprawdzian. Czy po serii obyczajowych skandali, związanych z jego antysemickimi wypowiedziami, a potem rozstaniem z żoną, widzowie będą chcieli go jeszcze oglądać?

Clint Eastwood: Na linii ognia

22.05 | Polsat | SOBOTA

Bruce Willis: Łzy słońca

20.00 | Polsat | WTOREK

Mel Gibson: Godzina zemsty

21.30 | TVN | CZWARTEK

Sylvester Stallone: Rambo 2

22.40 | TVP 1 | sobota

Steven Seagal: Na zabójczej ziemi

21.55 | TVN | NIEDZIELA

Harrison Ford: Air Force One

21.00 | TVP 2 | NIEDZIELA

Jason Statham: Adrenalina 2: Pod napięciem

23.00 | Canal+ | SOBOTA, wtorek

Niedawno "herosi" spotkali się na planie The Expendables w reżyserii Sylvestra Stallone.

Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne