Inscenizacja bestsellerowej powieści Erica-Emmanuela Schmitta „Oskar i pani Róża” pojawiła się na wielu scenach, także w Polsce. Marek Piwowski przymierzał się do jej adaptacji filmowej. Ponieważ prawo do filmu zastrzegli sobie Amerykanie, planując obsadzić w roli Róży Whoopie Goldberg, reżyser zdecydował się na widowisko telewizyjne.
Bohaterem spektaklu jest dziesięcioletni chłopiec śmiertelnie chory na raka krwi. Zaprzyjaźnionej z nim wolontariuszce Róży zwierza się, że zostało mu jedynie 12 dni życia. Ona podsuwa mu pomysł, by każdy dzień traktował jak kolejnych dziesięć lat, a trudne problemy rozstrzygał, pisząc listy do Pana Boga. Dzięki temu Oskar poznaje smak miłości, gdy jego wybranką zostaje jedna z pacjentek szpitala – dziewczynka zwana Niebieską. Przeżywa „małżeństwo” i „rozstanie” z ukochaną. Kiedy Niebieska opuszcza szpital, „adoptuje” swoją opiekunkę Różę, doświadczając w ten sposób ojcostwa. W ciągu tych kilkunastu dni „dożywa” sędziwego wieku.
– To niezwykle interesujące pochylić się nad młodymi istotami, które w ekstremalnym położeniu zadają sobie pytania: po co się znaleźli na tej planecie, jaki to ma sens i co będzie po drugiej stronie – mówił reżyser. – Zaciekawiło mnie też, że agnostyk Eric-Emmanuel Schmitt zaczął mówić o Bogu.
Piękne, proste zdjęcia Jacka Bławuta ukazywały wykonawców głównie w zbliżeniach: rewelacyjnego dziesięciolatka Maćka Matulkę (Oskar), o trzy lata młodszą Olę Czarnecką (Niebieska). Panią Różę kreowała Agnieszka Mandat, Doktora – Aleksander Machalica.
– Pracę nad tym spektaklem trudno porównać do jakiejkolwiek innej – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksander Machalica. – Maciek Matulka, który grał tytułowego Oscara, trafił na plan z Wrocławia po kilkuetapowym castingu. Zanim przystąpiliśmy do zdjęć, przez kilka dni spotykał się ze swoją teatralną partnerką – Różą graną przez Agnieszkę Mandat. Warto dodać, że jedną z lekarek gra w tym spektaklu autentyczna doktor, która na co dzień pracuje w szpitalu dziecięcym na oddziale onkologii. Opowiedziała mi, że dzieci tam przebywające mają pełną świadomość swego losu. Niektóre z nich wiedzą, że ich życie się kończy. – Co ciekawe – dodała – im bliżej końca, tym wydają się bardziej radosne. Pogodzone z losem i przeznaczeniem...