Pierwsza niezwykłość jest taka, że choć ten francuski dokument powstał w ubiegłym, 2013 roku, to pokazuje słynną Piaf nieco inaczej niż zwykliśmy ją postrzegać. Zasadniczą część ilustracyjną filmu stanowią materiały nakręcone przez Marca Bonela, akordeonistę współpracującego przez 18 lat z artystką.
Własną kamerą regularnie rejestrował fragmenty ich wspólnych tras koncertowych, podróży pociągami, wypraw, spacerów, pikników.... Kręcił nie tylko za zgodą Piaf, ale i ku jej uciesze, co widać na wielu kadrach. Bonel pokazuje, że bardzo lubiła się śmiać. Nazywana paryskim wróbelkiem, fascynowała słuchaczy swym wokalnym talentem. Ale była też wielką osobowością. I niełatwym człowiekiem. Mająca zaledwie 147 centymetrów Edith Piaf (ur. 1915) sprawiała wrażenie kruchej istoty. Ale było to tylko wrażenie. Apodyktyczna - nie tolerowała sprzeciwów – wspominają zgodnie współpracownicy. Ale akceptowali to, bo miała charyzmę.
- W życiu wszystko sprowadza się do miłości – dlatego ona najbardziej mnie interesuje – mówiła.
A co deklarowała – realizowała. Emanowała niezwykłą energią, która udzielała się publiczności. Miała też intuicję - trafnie oceniała spotykanych ludzi i piosenki, które miały się znaleźć w jej repertuarze. Bardzo dużo ćwiczyła przygotowując kolejne utwory. Wykreowała m.in. Yvesa Montanda, który przyszedł na casting jako młody chłopak. Przez pewien czas byli nawet parą. Potem było jeszcze wielu, z którymi romansowała, był nawet jeden ślub i trzyletnie małżeństwo. Podobno, kiedy w jej życiu pojawiał się nowy kochanek - kupowała wełnę i zaczynała dziergać dla niego sweter albo szalik. Znajomi Edith zgodnie twierdzą, że całe życie szukała miłości doskonałej. I że jej nie znalazła...
Przyjaźniła się m.in. z Charlesem Aznavourem, który był od niej 9 lat młodszy, ale mówi dziś, że miał poczucie, że są w tym samym wieku. Miała osobliwe poczucie humoru: potrafiła posłać znajomemu resztki kości z restauracyjnego obiadu z karteczką o treści - „to kość z mojego tyłka – ugotuj sobie z niej bulion"...