[b]RZ W komedii „Dlaczego nie!” pana bohater obraca się w środowisku, które nie do końca akceptuje. Ucieka od otaczającego go blichtru, reklamy, poszukuje wolności. Jak bliska jest panu tego typu postawa?[/b]
Jeśli przyjmiemy, że Jan szuka w życiu pewnej intensywności, normalności i szczęścia, to ta postawa oczywiście jest mi bliska. Jeden z reżyserów niedawno powiedział do mnie: „cieszę się, że nie jesteś typem gwiazdora” i to sprawiło mi radość. Uważam bowiem, że mam wystarczająco dużo ról do zagrania w życiu zawodowym, żebym jeszcze musiał przenosić aktorstwo na życie prywatne. Nie zastanawiam się, jaką maskę mam nałożyć w danej sytuacji, żeby wywołać sensację. Dlatego normalność jest dla mnie prawdziwym oddechem.
[b]A ma pan świadomość, że widzowie nie będą mówić o tym, że zagrał pan świetną rolę w teatrze, tylko że został pan uznany przez jeden z magazynów za najpiękniejszego aktora sezonu?[/b]
Kiedyś buntowałem się przeciwko tego typu plebiscytom, ale stwierdziłem, że to nie ma sensu. Może naiwnie wierzę, że jeżeli człowiek ma coś do powiedzenia, to się wybroni. Poza tym lata piękności przemijają. A mówiąc poważnie: za każdym plebiscytem stoi przecież grupa ludzi, która w ten sposób głosowała i nie mam prawa ich lekceważyć. Każdy przecież lubi, jeśli to, co robi, spotyka się z akceptacją. Nie ma nic gorszego, jak robić coś z wielką pasją, a jednocześnie przy braku zainteresowania innych.
[b]Dlaczego bywa pan nazywany „polskim Bradem Pittem”?[/b]