Rzut pilotem - Płytko, coraz płycej

Gombrowicz pisał, że ludzie się wzajemnie „upupiają”. Że rzadko traktują bliźniego serio, częściej – z pobłażliwością przechodzącą w politowanie. Uzbrojeni w grzechotki banałów, z pieszczotliwym „tiu tiu” sprowadzają drugiego do poziomu niemowlaka. Od rozmowy lepszy staje się smoczek, od poważnych odpowiedzi – niepoważne grymasy.

Publikacja: 23.07.2009 13:00

Gombrowicz wielkim pisarzem był, skoro tak trafnie przepowiedział przyszłość telewizyjnych kanałów informacyjnych. Pasmo pożegnań wielkich ludzi, które miałem ostatnio nieprzyjemność oglądać w TVN 24, przekonało mnie ostatecznie, że stacja ta traktuje mnie jak raczkującego bobasa. Pierwszy zmarł Michael Jackson. Opinii poważnych ekspertów w temacie króla popu było co niemiara.

Miło zostać ekspertem TVN 24, więc do studia lecieli wszyscy, rockmani i recenzenci, socjologowie i sobowtóry, ci, którzy plotką się brzydzą obok tych, którzy z niej żyją. Potem przycichło. Ale zmarł Zbigniew Zapasiewicz. Tu już trudno było się wykpić rozśpiewaną karawaną opłakujących, potrzebny był pomysł. Ten, na który wpadła TVN 24, wprawił mnie w osłupienie jeszcze większe niż bolesna wiadomość.

Najważniejszym ekspertem stacji do spraw Zbigniewa Zapasiewicza okazał się... Karol Strasburger. Kiedy rano, pierwszego dnia po śmierci wielkiego artysty, a potem w każdym serwisie informacyjnym, opowiadał o tym, że Zapasiewicz był jego mistrzem, miałem ochotę objąć telewizor i rozluźnić uścisk dopiero za oknem.

Aktor od lat kojarzony wyłącznie z pocieszno-enerdowską „Familiadą”, zaprzeczeniem tego, czego Zapasiewicz oczekiwał od telewizji publicznej, zostaje uznany za odpowiedniego gościa, by wspominać geniusza teatru. I tak pan Zbigniew został świętym od teleturniejów. A potem zmarł Leszek Kołakowski.

Kiedy dwa dni później Jarosław Kuźniar, w przerwie między podrywaniem koleżanki a prognozą fajowej pogody, powtarzał: „Tylko u nas, tylko u nas fragmenty rozmów mistrza Kołakowskiego”, nie byłem już specjalnie zdziwiony. Kiedy fragment ów okazał się króciutką, hiperbanalną wypowiedzią Kołakowskiego o tym, że mężczyźni są bardziej cyniczni od kobiet, pomyślałem, że ktoś chce zmarłemu filozofowi zrobić krzywdę.

A gdy zaraz potem reżyser Tomasz Bagiński poinformował, że „młodzi nie chcą oglądać filmów historycznych” i dlatego on kręci komiksowy „Hardkor 44” z przejrzystym podziałem na dobro i zło – ręce mi opadły. Wziąłem smoczek, dokręciłem do niego butelkę i tak spędziłem resztę wieczoru. Po kilku głębszych sam się spłycam doskonale, nie potrzebuję do tego Pupy 24.

Gombrowicz wielkim pisarzem był, skoro tak trafnie przepowiedział przyszłość telewizyjnych kanałów informacyjnych. Pasmo pożegnań wielkich ludzi, które miałem ostatnio nieprzyjemność oglądać w TVN 24, przekonało mnie ostatecznie, że stacja ta traktuje mnie jak raczkującego bobasa. Pierwszy zmarł Michael Jackson. Opinii poważnych ekspertów w temacie króla popu było co niemiara.

Miło zostać ekspertem TVN 24, więc do studia lecieli wszyscy, rockmani i recenzenci, socjologowie i sobowtóry, ci, którzy plotką się brzydzą obok tych, którzy z niej żyją. Potem przycichło. Ale zmarł Zbigniew Zapasiewicz. Tu już trudno było się wykpić rozśpiewaną karawaną opłakujących, potrzebny był pomysł. Ten, na który wpadła TVN 24, wprawił mnie w osłupienie jeszcze większe niż bolesna wiadomość.

Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów