Przekonują o tym wypowiedzi znanych fotografów, którzy dokumentowali tragiczne wydarzenia w Wietnamie, Iraku, Czeczenii, krajach byłej Jugosławii. Za każdym razem pierwszym i najważniejszym celem było dotarcie do prawdy, zrozumienie obu stron konfliktu i pokazanie takich jego odsłon, których trudno się domyślić na odległość. Robert Capa, uważany za jednego z najsłynniejszych fotoreporterów wojennych wszech czasów, powiedział kiedyś: „Jeśli twoja fotografia nie jest wystarczająco dobra, to znaczy, że nie byłeś wystarczająco blisko”. Tyle że dziś fotografowie nie są traktowani przez walczących jako bezstronni świadkowie zdarzeń. Wielu zginęło w Iraku.
– Za Saddama nie mogłem pokazywać się w Bagdadzie z aparatem – wspomina Ghaith Abdul Ahad, iracki fotoreporter. – Czy teraz mogę? Oczywiście, że nie. Jeżeli pojawię się z aparatem na ulicy, przestaje mieć znaczenie, czy jestem Irakijczykiem czy cudzoziemcem. Większość dziennikarzy zabitych w Iraku to Irakijczycy, bo nie jest ważne, kim jesteś. Kiedy stoisz z kamerą, to jesteś dziennikarzem. A wtedy stajesz się celem.
Ashley Gilbertson, autor „Whiskey Tango Foxtrot – fotograficznej kroniki irackiej wojny”, pokazuje na swoich zdjęciach przede wszystkim ból. Za szczególnie ważne uważa to, na którym utrwalił zastrzelonego w Faludży skulonego jeńca i padający na niego cień amerykańskiego komandosa. – Na tym zdjęciu nie ma twarzy i to mówi dużo o współczesnej wojnie – uważa Gilbertson. – Jest skrajnie nieludzka, wyzuta z emocji.
Obserwujący tragiczne wydarzenia fotoreporterzy odczuwają ich coraz więcej. Obojętnością Europy na wojnę bałkańską wstrząśnięty był Tom Stoddard. Przez wiele miesięcy dokumentował atmosferę strachu na głównych ulicach Sarajewa, na których ludzie byli celami serbskich snajperów.
Stanley Green, amerykański fotoreporter zafascynowany Rosją, przez dziesięć lat fotografował wojnę w Czeczenii. Stwierdził kiedyś, że to jego osobista forma protestu. W swych wypowiedziach nie pozostawił suchej nitki na Putinie, podziwiając niezłomność Czeczenów. – To byli prawdziwi bojownicy, nigdy nie widziałem armii, która śmiejąc się, szła na śmierć, dosłownie, śmiejąc się i opowiadając dowcipy. O śmierci – opowiada w filmie Green.