W Warszawie przystojnego Szweda oblegał tłum wielbicielek. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn – kwintesencja męskiego seksapilu w wydaniu skandynawskim – topi serca pań zniewalającym uśmiechem niegrzecznego chłopca i inteligentnym poczuciem humoru. Zapytałam, czy poza faktem, że obaj pochodzą z Północy, aktora łączy z jego serialowym bohaterem – Erikiem Northmanem jakieś podobieństwo?
– W jakimś sensie on jest mną, a ja nim – mówi Skarsgard. – Tworzę tę postać, wyposażam ją w swoje doświadczenia i uczucia. Na poziomie emocjonalnym łączy nas niemal wszystko. Oczywiście, czasem muszę użyć wyobraźni. W rzeczywistości nie rozrywam ludzi na strzępy. Eric pojawił się w serialu jako czarny charakter, ale w kolejnych sezonach widzowie mogli się przekonać, że to bardziej złożona postać. Kiedyś był wikingiem, teraz prowadzi bar dla wampirów, robi interesy z ludźmi i ma duże wpływy. Ale potrafi też być wrażliwy, emocjonalny, jest lojalnym przyjacielem. Ponieważ żyje już tysiąc lat, dużo widział, ale też wiele razy doświadczył bólu po stracie bliskich mu osób. Ten „ludzki” aspekt postaci Erica jest bardzo interesujący.
Alexander (rocznik 1976) należy do aktorskiego klanu Skarsgardów. W ślady ojca – znakomitego Stellana Skarsgarda – poszło na razie trzech synów. Alexander, najstarszy z nich, mówi, że właściwie wychował się w teatrze. W filmach zaczął się pojawiać już jako ośmiolatek. Ale popularność szybko go zmęczyła.
Miał 13 lat, gdy stwierdził, że nie radzi sobie ze sławą, i rzucił aktorstwo. Wolał być zwykłym nastolatkiem: bawił się, wyjechał do Anglii uczyć się języka, a potem na ochotnika zgłosił się do armii. W oddziale szwedzkich komandosów spędził 15 miesięcy. To doświadczenie wykorzysta po latach, grając w miniserialu „Generation Kill” (2008) o amerykańskiej inwazji na Irak. Rola dzielnego plutonowego Brada „Icemana” Colberta pokazała, na co młodego Skarsgarda stać. A wojenny serial – o dziwo – przyciągnął przed telewizory mnóstwo kobiet.
Wcześniej zdążył ukończyć kursy aktorskie w USA. Wystąpił w „Zoolanderze” (2001), potem pojawiał się głównie w szwedzkich filmach. W 2003 roku zadebiutował jako reżyser krótkometrażowym „To Kill a Child”, który przyniósł mu Grand Prix i nagrodę dziennikarzy na międzynarodowym festiwalu w Odense.