Swoją życiową dewizę - nigdy się nie poddawaj – realizował konsekwentnie i ze znakomitym skutkiem. Jego energia udzielała się wszystkim, którzy go spotykali na swojej zawodowej drodze. Angela Gheorghiu, sopranistka, opowiada w filmie jak wielką rolę odegrał w jej życiu Solti, odkrywając ją śpiewającą w „Traviacie" i dając szansę na wieli debiut pod swoją batutą. Miał wtedy 82 lata i wciąż dyrygował z młodzieńczym zapałem. Bo temperament przez całe życie miał ognisty, nie poddający się sztampowym oczekiwaniom.
- Zależy ci na jakości – jestem miły. Nie zależy – jestem nieprzyjemny – śmiał się.
- Był jak bokser wychodzący na ring – wspomina jeden ze śpiewaków. Urodzony na Węgrzech w 1912 roku jako syn pośledniego żydowskiego przedsiębiorcy od dziecka pobierał lekcje muzyki razem ze swoją siostrą. Miał talent pianistyczny i akompaniował siostrze śpiewaczce.
- Nienawidziłem tego, bo miałem lepszy słuch niż ona – wspominał ze śmiechem.