Polacy jednak nie garną się do wyborów.
To nie jest tak, że Polacy się nie garną. Pamiętam jak bardzo dramatycznie przeżywałem to, że bywały wybory we Francji, którymi ludzie się nie interesowali. Absolutnie tego nie rozumiałem jako człowiek, który przez wiele lat starał się o to, żeby dożyć czasów, w których będziemy mieli prawo do głosu. Z tego prawa korzysta dziś mniej więcej połowa Polaków, co jest niedobrym znakiem. To pokazuje niezrozumienie demokracji, to jest znak dużej nieświadomości części społeczeństwa. Rozumiem taki pogląd, choć się nie zgadzam się z nim, że „oni i tak tam sobie zdecydują, co mój głos ma za znaczenie” itd. Jest on wyrazem pychy, że to nie jedna osoba zmienia system, ale zbiera się ziarnko do ziarnka. My możemy zmienić sytuację w kraju idąc głosować, to jest moje najgłębsze przekonanie.
W ostatnich wyborach niespełna 50% poszło do wyborów, a we Francji ponad 50% w parlamentarnych, ale za to w wyborach prezydenckich około 80%, to wynik którego możemy Francuzom pozazdrościć.
To jest wyraz świadomości wagi głosu każdego z obywateli Francji.
Polacy są bardzo podzieleni, a we Francji jak to wygląda?
Dość trudno mi o tym opowiadać w obecnej sytuacji, natomiast nie miałem poczucia, że w rodzinie, jeżeli ktoś głosował na Chiraca, a drugi głosował na Miterranda, to dochodziło do zerwania stosunków, do tego że ktoś wstawał od stołu. Żyłem w świecie sztuki, w świecie teatru, który był absolutnie zdominowany przez lewicę, przez ludzi o wrażliwości komunistycznej, socjalistycznej, trockistowskiej, a ja zawsze mówiłem, że jestem katolik, na co oni mówili, że jestem papistą. Na początku mojego pobytu we Francji, wtedy kiedy już miałem prawo głosowania, dokonała się we mnie pewna przemiana, mianowicie to co lewicowe nie było tak złe, jak mi się wydawało, bo w Polsce kojarzyło mi się zawsze z czymś negatywnym. Myślałem, że podobnie jest tam, otóż nie. Teatr francuski nie jest tak zły jakbyśmy o nim myśleli, a Teatr Polski nie jest tak dobry, jakbyśmy o nim myśleli, wtedy tak sobie analizowałem. W końcu głosowałem i za prawicą, i za lewicą, zmieniła się tam sytuacja, mój język polityczny, z którym przyjechałem do Francji w 1980 roku, niewiele miał wspólnego z rzeczywistością francuską.