Seweryn: Biorę pieniądze od władzy? To pieniądze podatników

Ministerstwo dokładało 3,5 miliona do naszej dotacji, dzięki temu mogliśmy wreszcie wykonywać naszą działalność statutową, czyli produkować przedstawienia - mówił w #RZECZoPOLITYCE Andrzej Seweryn, aktor, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego.

Aktualizacja: 04.10.2019 12:47 Publikacja: 04.10.2019 12:37

Seweryn: Biorę pieniądze od władzy? To pieniądze podatników

Foto: tv.rp.pl

Jacek Nizinkiewicz: Dzień dobry, Jacek Nizinkiewicz, #RZECZoPOLITYCE. Moim gościem jest Andrzej Seweryn, aktor, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego.

Andrzej Seweryn: Dzień dobry.

Nie za wcześnie na podsumowania?

50 lat pracy artystycznej i 73 lata na karku, dziesiąty rok w dyrekcji Teatru Polskiego, 20 lat pracy w Comédie Française, myślę, że nie zaszkodzi.

Książka, wywiad rzeka, który przeprowadzili z panem Łukasz Klinke i Arkadiusz Bartosiak, to jest moment w którym podsumowuje pan swoje życie?

Mam nadzieje, że nie i, że jeszcze mnie coś czeka. To był dobry okres w moim aktywnym życiu, w tym sensie, że dwa lata myśleliśmy o książce z Arkiem i Łukaszem. Spotkaliśmy się około 55 razy po 4 godziny, więc dobrze mnie poznali, moi przyjaciele. Mam nadzieje, że to będzie zauważone przez czytelnika.

Na tych ponad 320 stronach, nie jest pan zbyt grzecznym Sewerynem, a wszyscy znają pana właśnie jako tego grzecznego Seweryna, nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale bywa tam naprawdę mocno.

Powód jest bardzo prosty, publiczność teatralna, słuchacze mediów, znają tylko część takich osób jak ja - z powodów oczywistych. Nie mamy okazji by huknąć w stół, żeby zdenerwować się na kota, psa, czy kogoś innego, dlatego taka książka może być atrakcyjna.

Wziął pan udział w jednym ze spotów namawiających Polaków do tego, aby poszli na wybory.

Tak, już nie pierwszy raz.

Polacy jednak nie garną się do wyborów.

To nie jest tak, że Polacy się nie garną. Pamiętam jak bardzo dramatycznie przeżywałem to, że bywały wybory we Francji, którymi ludzie się nie interesowali. Absolutnie tego nie rozumiałem jako człowiek, który przez wiele lat starał się o to, żeby dożyć czasów, w których będziemy mieli prawo do głosu. Z tego prawa korzysta dziś mniej więcej połowa Polaków, co jest niedobrym znakiem. To pokazuje niezrozumienie demokracji, to jest znak dużej nieświadomości części społeczeństwa. Rozumiem taki pogląd, choć się nie zgadzam się z nim, że „oni i tak tam sobie zdecydują, co mój głos ma za znaczenie” itd. Jest on wyrazem pychy, że to nie jedna osoba zmienia system, ale zbiera się ziarnko do ziarnka. My możemy zmienić sytuację w kraju idąc głosować, to jest moje najgłębsze przekonanie.

W ostatnich wyborach niespełna 50% poszło do wyborów, a we Francji ponad 50% w parlamentarnych, ale za to w wyborach prezydenckich około 80%, to wynik którego możemy Francuzom pozazdrościć.

To jest wyraz świadomości wagi głosu każdego z obywateli Francji.

Polacy są bardzo podzieleni, a we Francji jak to wygląda?

Dość trudno mi o tym opowiadać w obecnej sytuacji, natomiast nie miałem poczucia, że w rodzinie, jeżeli ktoś głosował na Chiraca, a drugi głosował na Miterranda, to dochodziło do zerwania stosunków, do tego że ktoś wstawał od stołu. Żyłem w świecie sztuki, w świecie teatru, który był absolutnie zdominowany przez lewicę, przez ludzi o wrażliwości komunistycznej, socjalistycznej, trockistowskiej, a ja zawsze mówiłem, że jestem katolik, na co oni mówili, że jestem papistą. Na początku mojego pobytu we Francji, wtedy kiedy już miałem prawo głosowania, dokonała się we mnie pewna przemiana, mianowicie to co lewicowe nie było tak złe, jak mi się wydawało, bo w Polsce kojarzyło mi się zawsze z czymś negatywnym. Myślałem, że podobnie jest tam, otóż nie. Teatr francuski nie jest tak zły jakbyśmy o nim myśleli, a Teatr Polski nie jest tak dobry, jakbyśmy o nim myśleli, wtedy tak sobie analizowałem. W końcu głosowałem i za prawicą, i za lewicą, zmieniła się tam sytuacja, mój język polityczny, z którym przyjechałem do Francji w 1980 roku, niewiele miał wspólnego z rzeczywistością francuską.

Przyjechał pan do Francji w splendorze nie tylko aktora Andrzeja Wajdy, ale również działacza Solidarności, może nie dosłownie działacza, ale jednak  osoby która z tą „komuną’’ walczyła, nawet była aresztowana.

Przyjechałem do Francji wcześniej, niż powstała "Solidarność" i nigdy nie starałem się informować opinii publicznej, czy moich kolegów z którymi pracowałem o mojej przeszłości publicznej. Natomiast kiedy się o to dopytywano to naturalnie informowałem. Rozpocząłem moja pracę jako skromny aktor Andrzeja Wajdy.

Wyrywało panu serce do Polski kiedy mieszkał pan na stałe we Francji?

To byłoby naiwne, niepoważne, jeżeli zacząłbym wyć do Polski, łzy by mi leciały i jeszcze doprawiałbym to wódeczką. Znałem swoje miejsce, szanowałem swoją ojczyznę, pracowałem dla niej cały czas, operowałem językiem polskim w kościołach. Nie miałem tęsknoty latarnika Sienkiewiczowskiego, typu góralu czy ci nie żal, nie. Z resztą wiedziałem, że to kiedyś się skończy, tylko nie wiedziałem, że tak szybko.

Dzisiaj nie ma pan problemu? Niektórzy koledzy mogą panu zarzucić, że pan kolaboruje z obecną władzą jako dyrektor teatru, bierze dotacje itd.?

Biorę pieniądze od władzy, po pierwsze nie ja, ale prawdopodobnie chodzi o umowę która została podpisana między panem premierem Glińskim, a panem marszałkiem Struzikiem, której tematem było współfinansowanie Teatru Polskiego. Ministerstwo dokładało 3,5 miliona do naszej dotacji, dzięki temu mogliśmy wreszcie wykonywać naszą działalność statutową, czyli produkować przedstawienia. Otóż po pierwsze: to nie ja podpisałem, to prawda, że byłem inicjatorem, ale byłem również inicjatorem tego co się nie udawało, czyli rozmów z poprzednimi ministrami kultury. Oni niestety nie byli w stanie odpowiedzieć pozytywnie na mój wniosek, natomiast pan premier Gliński  odpowiedział natychmiast, że pomoże Teatrowi Polskiemu. Trzecia sprawa, jest taka, że to nie są pieniądze premiera Glińskiego ani moje, tylko to są pieniądze podatnika. Kwestia tego czy korzysta z tego ktoś, kto popiera władze PiS-u, albo ktoś kto nie popiera władzy PiS-u, jest rzeczą absolutnie drugorzędną. Mam nadzieje, że ta umowa, która kończy się 31 grudnia tego roku zostanie przedłużona, mamy taką obietnicę ze strony ministerstwa, mam nadzieję, że stanie się to po wyborach i będziemy mogli kontynuować normalną pracę.

Bez względu na to, kto te wybory wygra?

Bez względu na to kto te wybory wygra. A wracając do poprzedniego pytania: proszę mnie sądzić z programu, który realizujemy w Teatrze Polskim, a nie za czyje pieniądze to robię, bo to czyje są pieniądze jest względne. 

Jacek Nizinkiewicz: Dzień dobry, Jacek Nizinkiewicz, #RZECZoPOLITYCE. Moim gościem jest Andrzej Seweryn, aktor, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego.

Andrzej Seweryn: Dzień dobry.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę