Nakreślić w miarę pełny telewizyjny portret wybitnego szermierza i podwójnego szpiega Jerzego Pawłowskiego to zadanie tyleż odważne, co karkołomne.
Niektóre zagadki życia "Pawła, najlepszego szablisty wszech czasów", jak mówi napis na je- go grobie w Falenicy, zapewne pozostaną nieodkryte. Jednak Agnieszka Lipiec-Wróblewska w spektaklu "Kryptonim "Gracz"" nie bała się uruchomić wyobraźni tam, gdzie dokumenty służb specjalnych pozostają tajne, pamięć ludzka zawodna albo sam Pawłowski zachował głębokie milczenie.
Już wokół samego aresztowania powstało kilka legend. Do jednej z nich przyczynił się przyjaciel sportowca Jerzy Kosiński, który w wydanej w 1977 roku "Randce w ciemno" pisał o JP, największym szermierzu wszech czasów, uwięzionym w wojskowej twierdzy, któremu przesłuchujący oficer brutalnie złamał mistrzowskie ramię. Na Zachodzie ta literacko pociągająca, choć nieprawdziwa wersja była niekiedy uważana za obowiązującą.
Talent do szermierki odkrył w sobie po znalezieniu w śmieciach starej szabli, wcześniej próbował boksu i skoków o tyczce. Trafił na czas pracy w Polsce Janosa Keveya, węgierskiego fechmistrza, który potrafił z ambitnego chłopaka zrobić pewnego siebie, czasem nawet butnego zawodnika.
Warszawiak, rocznik 1932. Poważne treningi zaczął w 1950 roku, trzy lata później był już mistrzem Polski, żeby było ciekawiej, we florecie. Urodzony był jednak do szabli. Spis jego sukcesów jest bardzo długi: 13 tytułów krajowych, trzy indywidualnego mistrza świata, cztery z drużyną, kilkanaście razy stał na podium. Na igrzyskach olimpijskich zdobył pięć medali. Ten najważniejszy, złoty, w Meksyku (1968), osiem lat wcześniej był już wicemistrzem. W drużynie dołożył dwa srebra i brąz igrzysk.