Polska rodzina tylko z pozoru jest zgodna

Zawiodą się ci, którzy przywykli, że na Scenie 61 warszawskiego Ateneum królują lekkie komedie małżeńskie. Sztuka Magdaleny Fertacz porusza i wywołuje ból.

Publikacja: 28.11.2008 03:21

Maria Pakulnis i Bartłomiej Nowosielski w „Trash story“

Maria Pakulnis i Bartłomiej Nowosielski w „Trash story“

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

„Trash Story albo sztuka (nie)pamięci” jest opowieścią mroczną. Historia rozgrywa się w domu, w którym podczas wojny Niemka i jej dzieci popełnili samobójstwo na wieść o zbliżaniu się Armii Czerwonej. Zamieszkująca to miejsce polska rodzina próbuje ułożyć sobie normalne życie. Szybko okazuje się jednak, że to nie takie łatwe, a losów dawnych lokatorów nie da się wyrzucić na śmietnik historii.

Piętno, jakim naznaczone jest tamto miejsce, odbija się na psychice bohaterów. Ujawnia też ich prawdziwe relacje i demaskuje pozorną rodzinną harmonię. Obserwujemy życie w domu pełnym skrywanych traum, bo współczesna polska rodzina tylko z pozoru żyje w zgodzie.

Magdalena Fertacz dotyka wielu bolesnych spraw, jak przyznała w niedawnym wywiadzie dla „Rz”: – Polacy mają tendencję do idealizowania i tworzenia mitów o ludziach nieskalanych, a zapominamy, że za glorią często stoi człowiek, który się boi.

[wyimek]„Trash story” często wzbudza sprzeciw, zastanawia, ale i zachęca do dyskusji[/wyimek]Takimi są postacie sztuki. To w większym stopniu życiowi outsiderzy niż bohaterowie z krwi i kości. Choćby ojciec grany przez Tadeusza Borowskiego, który opuścił rodzinę, by szukać szczęścia za oceanem. W telefonicznych rozmowach z synem ma usta pełne frazesów i jedynie słusznych rad, w które chyba sam nie wierzy. Syn grany przez Bartłomieja Nowosielskiego próbuje, niczym Artur z Mrożkowego „Tanga”, zrobić w rodzinie porządek, ale w kontaktach z najbliższymi – zwłaszcza z matką – jest bezbronny jak dziecko.

Jest w tym przedstawieniu kilka ciekawych ról (zwłaszcza Marii Pakulnis jako matki) i jedna kreacja. Stworzyła ją Jadwiga Jankowska-Cieślak. Jej Urszulka to widmo zmarłej tragicznie dziewczynki. Komentuje dziejące się wydarzenia i wciąż wraca do przeszłości. Jankowska-Cieślak łączy w Urszulce dziewczęcą niewinność, zagubienie i ból, ale też ogromną siłę. Jest duchem, który nie zazna spoczynku, nim inni nie poznają jej prawdy. Tylko prawda o własnej historii, nawet ta najtragiczniejsza – zdaje się twierdzić Fertacz – wypowiedziana otwarcie pomaga z nadzieją myśleć o przyszłości.

„Trash story albo sztuka (nie)pamięci” wzbudza sprzeciw, zastanawia, a przede wszystkim zachęca do dyskusji. A na tym Izabelli Cywińskiej, nowej dyrektor artystycznej Ateneum, chyba najbardziej zależało.

„Trash Story albo sztuka (nie)pamięci” jest opowieścią mroczną. Historia rozgrywa się w domu, w którym podczas wojny Niemka i jej dzieci popełnili samobójstwo na wieść o zbliżaniu się Armii Czerwonej. Zamieszkująca to miejsce polska rodzina próbuje ułożyć sobie normalne życie. Szybko okazuje się jednak, że to nie takie łatwe, a losów dawnych lokatorów nie da się wyrzucić na śmietnik historii.

Piętno, jakim naznaczone jest tamto miejsce, odbija się na psychice bohaterów. Ujawnia też ich prawdziwe relacje i demaskuje pozorną rodzinną harmonię. Obserwujemy życie w domu pełnym skrywanych traum, bo współczesna polska rodzina tylko z pozoru żyje w zgodzie.

Teatr
Ministra Wróblewska: Wojewoda świętokrzyski skontroluje konkurs w teatrze w Kielcach
Teatr
Drugi konkurs w kieleckim teatrze „ustawiony” pod osobę PiS z TVP Kielce?
Teatr
Czy „aniołek Kaczyńskiego” wywoła piekło w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego?
Teatr
Czy władze Świętokrzyskiego ustawiały konkurs na dyrektora teatru w Kielcach?
Teatr
Gwiazdy teatralnej przemocy: Lupa, Strzępka, Poniedziałek i inni pod pręgierzem