Mimo śniegu, mrozu i braku miejsc parkingowych (o czym aktorka sama ostrzegała widzów na swojej stronie internetowej) w sobotni wieczór Och-Teatr był nie tylko najbardziej oświetlonym, ale też najliczniej odwiedzanym miejscem na Ochocie.

Monodram „Shirley Valentine”, grany od wielu lat przez Jandę, doczekał się już naukowych analiz. Podejrzewam, że jeszcze trochę, a doczekamy się prac naukowych na temat fenomenu popularności przedsiębiorstwa teatralnego prowadzonego przez aktorkę. Dwie sceny w Polonii i jedna, letnia, na placu Konstytucji okazały się dla niej za małe. Widzowie błyskawicznie wykupują bilety i domagają się więcej, nic więc dziwnego, że fundacja Jandy wykorzystała natychmiast możliwość stworzenia jeszcze jednej sceny w starym, nieczynnym od lat kinie Ochota. W lipcu ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o podpisaniu umowy na 20-letnią dzierżawę tego miejsca, w sobotę można było pierwszy raz zobaczyć wnętrze po błyskawicznym remoncie.

Ochota niewątpliwie zyska na przejęciu dawnego kina przez fundację, która już zapowiada maksymalne ożywienie tego miejsca. Nietypowa, ustawiona pośrodku widowni scena będzie przeznaczona nie tylko dla teatru. Na luty zaplanowano tutaj cykl koncertów, m.in. Marii Peszek czy Gaby Kulki. Pod wodzą Marii Seweryn kierującej teatrem ma powstać tutaj prawdziwe centrum kulturalne, z kawiarnią i kinem, działające od rana. Czy odniesie sukces? Tłumy na sobotnim otwarciu teatru i wyprzedane bilety na „Wassę Żeleznową”, inaugurującą działalność teatru, nie pozostawiają raczej wątpliwości. Przedsiębiorstwo teatralne Krystyny Jandy działa pełną parą.