Reżyser Krzysztof Babicki kilkakrotnie sięgał po utwory Grassa i z powodzeniem przenosił je na scenę. Wystarczy wymienić inscenizację „Kota i myszy" czy „Wróżb kumaka" – sarkastycznej opowieści o polsko-niemieckim pojednaniu. „Idąc rakiem" to próba rozliczenia się autora „Blaszanego bębenka" z upiorami przeszłości.
Niemiecki noblista bezwzględnie rozprawia się zarówno z antysemityzmem, jak i nazizmem, co warto szczególnie podkreślić w kontekście jego ukrywanej przez lata przynależności do Waffen SS. „Idąc rakiem" to także ważny głos w dyskusji na temat poszukiwania tożsamości przez współczesnych Niemców.
Punktem odniesienia do wydarzeń jest zatopienie pod koniec II wojny „Wilhelma Gustloffa". W tej największej, choć wymazanej ze zbiorowej pamięci katastrofie morskiej zginęło ok. 9 tysięcy pasażerów. Byli wśród nich niemieccy żołnierze, uciekinierzy z Prus Wschodnich i Pomorza.
Dokładnie w dniu tragedii znana z innych powieści Grassa Tulla Pokrifke urodziła syna, który jest narratorem. To właśnie on, wracając do zakamarków własnej pamięci, próbuje zrozumieć, dlaczego jego syn stał się dziś neonazistą, antysemitą i popełnił zbrodnię.
Grass, „idąc rakiem" przez historię, opowiada dzieje trzech pokoleń Niemców. Najbardziej barwną, wielowymiarową postacią jest Tulla Pokrifke. U Babickiego grają ją dwie aktorki: młodą, pełną dziewczęcego wdzięku i temperamentu – Agata Moszumańska; starą,ekscentrycznę matkę i babcię – Dorota Lulka. Mocno postarzona Lulka stworzyła wielką kreację. Ukazała całą złożoność swej bohaterki. Jej Tulla zachowała w sobie dramat ofiar statku, wrażliwość na krzywdę ludzką, jednocześnie potrafi usprawiedliwiać niektóre racje Hitlera, a do swojego wnuka ma stosunek całkowicie bezkrytyczny. Jego neonazistowskie sympatie prowadzące do tragedii traktuje jako nieszkodliwy wybryk wieku młodzieńczego.