To namalowany w konwencji realizmu magicznego portret Ślązaków. Rodzinne Szopienice Kutza – miasteczko, dziś dzielnica Katowic – są kosmosem na miarę Macondo Marqueza. Świat zaludniają postaci, z których każda ma niepowtarzalną historię.
Bohaterowie „Piątej strony świata" nie są posągowi. Czasem szlachetni, czasem podli, zdolni i do miłości, i do zbrodni. Czym się różnią od innych? Tym, że żyją w narożniku Europy,w tyglu narodów i kultur. W miejscu, gdzie historia bawi się ludźmi. Trwają – to ich cel.
Niełatwo przenieść prozę Kutza na scenę. Wiele tu wątków i postaci – od czasów Bismarcka po lata 70. ubiegłego wieku. Podjął się tego zadania Robert Talarczyk, w którego dorobku są już inne, świetne przedstawienia podejmujące problem śląskiej tożsamości.
Siłą powieści Kutza jest jej język – gawędziarski, barwny, pełen zaskakujących, celnych porównań i humoru. Literacka polszczyzna najwyższej próby przeplata się ze śląską gwarą i niemieckimi frazami. Na scenie brzmi to fantastycznie.