W rzymskim Circus Maximus mordujący się gladiatorzy, poprzedzający śmierć przeciwników metodycznym odcinaniem im kończyn ciała byli atrakcją igrzysk dla ludu spragnionego krwi, wina i chleba.
Minęło 2 tysiące lat, a ludzkość niewiele się zmieniła. Udowadnia to najnowszy spektakl Milo Raua, światowej sławy szwajcarskiego reżysera, obecnie dyrektora Wiener Festwochen, jednego z najważniejszych europejskich festiwali. Pokazuje na przykładzie Państwa Islamskiego i szariatu, ale padają w „The Seer” również nazwy Ukrainy, Gazy. Wielu części współczesnego świata, gdzie toczą się wojny taka jak ich pramatka, ta o Troję, najstarsza opisana w historii – tyle tylko, że w dzisiejszej skali i formie.
Milo Rau i premiera „The Seer" w Wiedniu
Starożytny klucz jest niezwykle ważny w twórczości Raua – ten na wskroś nowoczesny reżyser, używający do pokazywania świata narzędzi dokumentalisty, reportera, fotografa wojennego – zgodnie z dawnymi kanonami humanistycznymi uczył się greki i zna dorobek greckich filozofów i tragediopisarzy w oryginale. Nic dziwnego, że przebywając w wielu miejscach konfliktów na świecie – w Ameryce Łacińskiej i na Bliskim Wschodzie – przykładał do nich miarę antycznej tragedii, pisząc i reżyserując „Antygonę w Amazonii”, „Oresteję w Mosulu” czy pokazywane ostatnio na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych „Dzieci Medei". I czuł się we wspomnianych miejscach jednocześnie tak jak w starożytnej tragedii, jak i w dzisiejszych mediach, internecie, telewizji. Okrucieństwo się nie zmienia – zmieniły się tylko media je pokazujące.
W „The Seer” do transmisji służą dwa ekrany – telefonu komórkowego i transmisji wideo, zawieszonego nad sceną wiedeńskiego Odeonu. Miejsce spektaklu ma znaczenie. Odeon działa w dawnej sali wiedeńskiej giełdy, spalonej w czasie II wojny światowej, a majestatyczne kolumny w wypalonej sali wzorowane na greckich – pozostają od dekad obtłuczone.