„Romeo i Julia” w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pięcioletnia licencja na miłość

Sasha Waltz własną wersją „Romea i Julii” wprowadziła Szekspira i polskich tancerzy w całkiem nowy świat teatru.

Publikacja: 21.05.2024 04:30

„Romeo i Julia” w choreografii i reżyserii Sashy Waltz w Teatrze Wielkim w Łodzi

„Romeo i Julia” w choreografii i reżyserii Sashy Waltz w Teatrze Wielkim w Łodzi

Foto: Joanna Miklaszewska/TWŁ

Sama Sasha Waltz też odbyła długą drogę, nim doszła do „Romea i Julii”. Międzynarodową sławę zdobyła w połowie lat 90. „Aleją Kosmonautów” swojej grupy Sasha Waltz & Guests. Tytuł spektaklu pochodził od ulicy w dawnym Berlinie wschodnim, gdzie w domach z wielkiej płyty mieszkali przedstawiciele komunistycznej władzy.

Po zjednoczeniu Niemiec prestiż tych mieszkań i ich lokatorów podupadł. A Sasha Waltz stworzyła choreografię, która opierała się na prostych, codziennych czynnościach wśród mebli i przedmiotów kupionych często dla spektaklu na targu staroci. Tancerze starali się odtwarzać życie w socjalistycznych blokach, a jednocześnie nadawali mu nową, artystyczną formę.

Sasha Waltz stworzyła choreografię, która opierała się na prostych, codziennych czynnościach wśród mebli i przedmiotów kupionych często dla spektaklu na targu staroci

Po tym sukcesie Sasha Waltz stworzyła zaskakujący cykl spektakli, w których ciało ludzkie – zniekształcone, bezbronne, często nagie – poddawała badawczym eksperymentom. Zaprzeczywszy fundamentalnemu założeniu, że taniec ma pokazać piękno gestu i ruchu, odniosła kolejny sukces, a potem znów zmieniła swoje zainteresowania.

Zaczęła tworzyć spektakle scalające w ponadgatunkową całość taniec, muzykę, śpiew i grę aktorską, takie właśnie jak „Romeo i Julia”. Swoją wersję słynnej miłosnej opowieści zrealizowała już na scenach Paryża, Berlina i La Scali, teraz przygotowała ją z zespołem Teatru Wielkiego w Łodzi.

Historia Romea i Julii traktowana z dużą swobodą

Nie jest to inscenizacja dramatu Szekspira. Zawłaszczona przez kulturę masową tragedia kochanków z Werony dawno przestała być własnością jej autora. Wystarczy wspomnieć filmową, uwspółcześnioną adaptację Bena Luhrmanna (reżysera m.in. niedawnego „Elvisa”) z młodym Leonardem DiCaprio oraz Claire Danes lub musicalowy klasyk „West Side Story” Bernsteina.

Nawet w balecie historia Romea i Julii traktowana jest z dużą swobodą. Także przez polskie zespoły. W interesującym przedstawieniu Kieleckiego Teatru Tańca „Zdarzyło się w Jeruzalem” Julia była muzułmanką, Romeo – Izraelczykiem. W Polskim Balecie Narodowym Krzysztof Pastor przeniósł bohaterów z renesansowej Werony do XX-wiecznych Włoch.

Czytaj więcej

Sasha Waltz. Choreografka, która rozbiera tancerzy, debiutuje w Polsce

We współczesnych inscenizacjach nie zawsze musi chodzić wyłącznie o niemożliwą do spełnienia miłość. Na niedawny Bydgoski Festiwal Operowy przywiózł spektakl francuski choreograf Jean-Christophe Maillot i jego zespół Les Ballets de Monte Carlo. W znakomicie zatańczonym i pięknym spektaklu opartym na neoklasycznej technice tańca na pierwszym planie Maillot postawił Ojca Laurentego, który chciał pomóc zakochanym, a doprowadził do tragedii.

W „Romeo i Juli” Sashy Waltz nie ma śladu odniesień do baletowej klasyki. Ona postępuje tak, jak wielu reżyserów teatru dramatycznego naszych czasów, którzy sięgają po klasyczne dzieła po to, by na ich kanwie stworzyć coś własnego. Nie stosuje jednak uwspółcześniania na siłę, jest klasyczna prostota i równowaga wszystkich użytych środków, ale język tańca, jakim posługuje się Sasha Waltz, jest nowoczesny, oryginalny, nie do podrobienia.

Romeo i Julia są postaciami w tłumie

Powstała w ten sposób rzecz nie tyle o tragicznych kochankach, ile o nienawiści, w czym także pomogła muzyka. Sasha Waltz wykorzystała bowiem symfonię Hectora Berlioza „Romeo i Julia”, która nie opowiada dźwiękami kolejnych zdarzeń, lecz jest rodzajem impresji z Szekspira.

Cała pierwsza część spektaklu, w której Romeo i Julia są postaciami właściwie w tłumie, opowiada o narastającej nienawiści dwóch rodów. A może dwóch narodów, bo nie ma tu żadnych realiów. Są symbole, oraz konsekwentnie stosowana czerń i biel prostej scenografii oraz efektowne kostiumy, w których każda ze stron konfliktu operuje jednym z tych dwóch kolorów.

Dopiero potem dochodzi do głosu miłość, ale choć nie zabrakło w narracji – umownej tym razem – sceny balkonowej, to dominuje rozpacz, desperacja i bezsilność dwojga ludzi osaczonych w świecie nienawiści. A prostota wielu rozwiązań Sashy Waltz ma ogromną siłę przekazu, jak choćby scena, w której zrozpaczony Romeo próbuje się wspiąć po pionowej białej ścianie, a jego niemoc podkreślają smugi czarnej farby.

Umiędzynarodowiony obecnie zespół Teatru Wielkiego w Łodzi dysponuje świetnymi odtwórcami głównych ról

Umiędzynarodowiony obecnie zespół Teatru Wielkiego w Łodzi dysponuje świetnymi odtwórcami głównych ról: pełną wdzięku, subtelną Węgierką Katą Bán (Julia) i zawadiackim, dynamicznym Amerykaninem Chase’em Viningiem (Romeo). A Sasha Waltz tworzy teatr totalny, więc w scenicznej akcji bierze też udział chór oraz trójka solistów-śpiewaków, których Berlioz przewidział w swojej symfonii. Nad symbiozą wszystkich tych elementów czuwa zaś uważnie dyrygent Rafał Janiak.

Kulminacją jest zjawiskowy wręcz finał. Po śmierci kochanków baryton Daniel Mirosław przekazuje zapisane w muzyce Berlioza przesłanie Ojca Laurentego, a  wyrazistą kreację wokalną wzbogaca, współpartnerując w tańcu niezwykle ekspresyjnemu Koki Tachibanie. Ciała kochanków spoczęły zaś we wyłożonym kamykami wgłębieniu białej podłogi scenicznej.

To trzeba zobaczyć i przeżyć. Teatr Wielki w Łodzi otrzymał od Sashy Waltz pięcioletnią licencję na prezentację „Romea i Julii”.

Sama Sasha Waltz też odbyła długą drogę, nim doszła do „Romea i Julii”. Międzynarodową sławę zdobyła w połowie lat 90. „Aleją Kosmonautów” swojej grupy Sasha Waltz & Guests. Tytuł spektaklu pochodził od ulicy w dawnym Berlinie wschodnim, gdzie w domach z wielkiej płyty mieszkali przedstawiciele komunistycznej władzy.

Po zjednoczeniu Niemiec prestiż tych mieszkań i ich lokatorów podupadł. A Sasha Waltz stworzyła choreografię, która opierała się na prostych, codziennych czynnościach wśród mebli i przedmiotów kupionych często dla spektaklu na targu staroci. Tancerze starali się odtwarzać życie w socjalistycznych blokach, a jednocześnie nadawali mu nową, artystyczną formę.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Przełom. Dyrektor Głuchowski ma zostać w Teatrze im Słowackiego
Teatr
Ostatnie słowa Jerzego Stuhra. Pamiętnik ostatniego roku życia ukaże się 7 sierpnia
Teatr
Ludzkie drapieżniki i empatyczne zwierzęta
Teatr
Możliwy przełom w sprawie Teatru im. Słowackiego
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Teatr
Tradycja Teatru TV zobowiązuje