Konsekwentnie upomina się pani o krajowe komedie, które bywają u nas lekceważone. Można jednocześnie realizować ambitny Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych oraz prowadzić Centrum Polskiej Komedii?
Oczywiście, że można - Polskie Centrum Komedii i Festiwal funkcjonują w harmonii. To, że prawie 30 lat temu udało mi się stworzyć w Łodzi pierwszy festiwal teatralny po 1989 roku, daje mi wielką satysfakcję. Kraków ma Boską Komedię, Warszawa Warszawskie Spotkania Teatralne, Kalisz Festiwal Sztuki Aktorskiej, a Łódź Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Ale nie mniejszą satysfakcję daje mi Polskie Centrum Komedii, bo bardzo wierzę w gatunek komediowy. W Łodzi są trzy teatry dramatyczne o uzupełniających się programach artystycznych. Teatr Powszechny to laboratorium, w którym z czułością pracujemy nad komedią kompleksowo i od podstaw – często od napisania sztuki po jej realizację. Robimy to konsekwentnie i od lat. Mówi Pan o modach… Tak, one pojawiają się i znikają, także w teatrze. Ja natomiast niezmiennie wierzę w dobry teatr. Uważam, że spektakl komediowy (tak samo jak każdy inny spektakl) może być zarówno wybitny, jak i nieinteresujący. W sztuce liczy się jakość, a nie gatunek. Gatunek nie determinuje jakości artystycznej. Nie zgadzam się ze sztucznymi podziałami na ambitny teatr artystyczny i teatr komediowy. Ten krzywdzący podział mówi jednak coś o skłonności środowiska do przyprawiania komedii „gęby”. Nawet w Pana pytaniu pobrzmiewa pewien stereotyp myślenia o komedii…