Reklama
Rozwiń

Pięciu uskrzydlonych aktorów

Wojciech Malajkat świetnie wystawił sztukę o odpowiedzialności i rozliczaniu własnych postępków

Aktualizacja: 17.03.2008 23:49 Publikacja: 17.03.2008 23:48

Pięciu uskrzydlonych aktorów

Foto: Rzeczpospolita

Irlandzka dramaturgia robi zasłużoną karierę w świecie, także w naszym kraju. W ojczyźnie Yeatsa, Joyce’a i Becketta nadal nie brak autorów, którzy z dużą znajomością rzeczy i psychologiczną przenikliwością potrafią zdać sprawę z życia ludzi skazanych na przegraną.

Wojciech Malajkat, znany dotąd z reżyserii błahych komedii, tym razem sprawdził się jako inscenizator poważnego współczesnego dramatu obyczajowego z akcją osadzoną na przedmieściu Dublina. Rzecz dzieje się w wieczór wigilijny w zapyziałej suterenie zajmowanej przez Richarda Harkina (Henryk Talar), zapijaczonego tetryka, który niedawno stracił wzrok. Zajmuje się nim młodszy brat James „Sharky” Harkin (Zbigniew Zamachowski), rodzinna czarna owca i nieudacznik, którego alkohol popycha do agresji, przez co ma zakaz wstępu do okolicznych pubów.

W obskurnej norze braci często nocuje kompan od kieliszka starszego z nich Ivan Curry (Jerzy Łapiński), którego w tzw. stanie wskazującym opuszcza odwaga powrotu pod skrzydła żony. Trzech mężczyzn odwiedzi wieczorem Nicky Giblin (Waldemar Kownacki), obecny mąż ekssympatii Sharky’ego, który – co zrozumiałe – będzie miał wielką pretensję do brata, że zaprosił jego rywala. Wraz z nim przybędzie poznany w barze Pan Lockhart (Krzysztof Wakuliński), tajemniczy, elegancko odziany i bogaty mężczyzna, który zacznie ujawniać zadziwiającą wiedzę o mało chwalebnych wydarzeniach z życia wszystkich obecnych, a szczególnie Sharky’ego.

Wiszący w powietrzu konflikt mężczyźni będę usiłowali załagodzić partyjką pokera. Dla Sharky’ego okaże się ona grą o jego duszę. I tylko ingerencja sił nadprzyrodzonych sprawi, że wygrana Lockharta znienacka obróci się wniwecz. Co niewątpliwie przyczyni się do zmiany stosunków między zantagonizowanymi braćmi.

W doskonale poprowadzonej narracji znać autorską fascynację tekstami Davida Mameta. Na ekscytujące widowisko złożył się też wspaniały zespołowy występ pięciu aktorów, którzy grali jak uskrzydleni. Dawno już w teatrze nie czułem podobnego dreszczu wywołanego emocjami promieniującymi ze sceny i takiego tchnienia nie zawsze wygodnej życiowej prawdy.

Reklama
Reklama

Lista reżyserów, którzy mogliby się uczyć rzemiosła od Malajkata, przerasta, niestety, ramy tej recenzji.

Conor McPherson „Wędrowiec”, przekład Anna Wołek, reżyseria Wojciech Malajkat, scenografia Jan Kozikowski, światło Wojciech Puś, premiera polska 14 marca 2008 r., Teatr Narodowy (Mały), Warszawa

Irlandzka dramaturgia robi zasłużoną karierę w świecie, także w naszym kraju. W ojczyźnie Yeatsa, Joyce’a i Becketta nadal nie brak autorów, którzy z dużą znajomością rzeczy i psychologiczną przenikliwością potrafią zdać sprawę z życia ludzi skazanych na przegraną.

Wojciech Malajkat, znany dotąd z reżyserii błahych komedii, tym razem sprawdził się jako inscenizator poważnego współczesnego dramatu obyczajowego z akcją osadzoną na przedmieściu Dublina. Rzecz dzieje się w wieczór wigilijny w zapyziałej suterenie zajmowanej przez Richarda Harkina (Henryk Talar), zapijaczonego tetryka, który niedawno stracił wzrok. Zajmuje się nim młodszy brat James „Sharky” Harkin (Zbigniew Zamachowski), rodzinna czarna owca i nieudacznik, którego alkohol popycha do agresji, przez co ma zakaz wstępu do okolicznych pubów.

Reklama
Teatr
Jerzy Radziwiłowicz: Nie rozumiem pogardy dla inteligencji
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama