Reklama
Rozwiń

Dyskurs w lombardzie narodowych pamiątek

Inscenizacja kontrowersyjnej książki Michała Witkowskiego w Teatrze Śląskim ciekawie wpisała się w dyskusję o współczesnych Polakach

Publikacja: 09.12.2008 18:02

Dyskurs w lombardzie narodowych pamiątek

Foto: Teatr Śląski, Krzysztof Lisiak KL Krzysztof Lisiak

Oglądając spektakl "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej" przygotowany przez Jarosława Tumidajskiego, miałem wrażenie, że widzę współczesną wersję Gombrowiczowskiego "Transatlantyku". Witkowski pokazuje dzisiejszą Polskę w krzywym zwierciadle. Z ironią, sarkazmem, czasami goryczą. Ale jednak patrzy na nas z sympatią i zrozumieniem.

Tytułowa Barbara Radziwiłłówna to pseudonim właściciela lombardu, kolekcjonera narodowych pamiątek. Jest człowiekiem odość skomplikowanym życiorysie, katolikiem o żydowskich korzeniach, z zamiłowania Sarmatą, który postanawia odbyć pielgrzymkę do Lichenia.

Autentyczne postacie, które spotyka podczas swej wyprawy, sąsiadują z bohaterami narodowych mitów, baśni i lektur szkolnych. Oprócz listonosza, sąsiadki, ukraińskiej kurtyzany pojawiają się też wiedźmy, Gniewko, Światowid, Goplana czy Wanda. To właśnie z nimi toczy dyskurs o Polsce i Polakach. O naszych przyzwyczajeniach, oczekiwaniach, marzeniach – zupełnie nierealnych i całkiem przyziemnych.

Cała opowieść ma w sobie coś z gawędy, a jednocześnie ballady podwórkowej. Hubert zwany Barbarą Radziwiłłówną z łatwością przejmuje styl wypowiedzi swoich rozmówców. Z romantycznymi zjawami mówi językiem Mickiewicza, a ze spotkanym cinkciarzem –w sposób właściwy społecznym mętom.

Świat wzniosłych idei miesza się w tym spektaklu ze światem tanich promocji, szlachetność – z bylejakością.

Tumidajski świetnie poradził sobie z adaptacją powieści będącej monologiem głównego bohatera. Całość rozpoczyna się od długiej wypowiedzi Huberta (Andrzej Warcaba), potem pojawiają się na scenie powoływane przez niego dożycia postacie.

Hubert vel Barbara Radziwiłłówna Warcaby ma w sobie coś z przebiegłego lisa, a zarazem – pokornego cielęcia. Jest błyskotliwym obserwatorem rzeczywistości. Przez dwie godziny niezmiennie skupia uwagę widzów, a towarzyszy mu czwórka barwnych bohaterów w brawurowym wykonaniu Anny Kadulskiej, Moniki Radziwon, Michała Czerneckiego, Marcina Szaforza.

[ramka][b]Michał Witkowski "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej".[/b]

Adaptacja, reżyseria, opracowanie muzyczne Jarosław Tumidajski.

Scenografia Mirek Kaczmarek.

Premiera 6 grudnia 2008 r. Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach[/ramka]

Oglądając spektakl "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej" przygotowany przez Jarosława Tumidajskiego, miałem wrażenie, że widzę współczesną wersję Gombrowiczowskiego "Transatlantyku". Witkowski pokazuje dzisiejszą Polskę w krzywym zwierciadle. Z ironią, sarkazmem, czasami goryczą. Ale jednak patrzy na nas z sympatią i zrozumieniem.

Tytułowa Barbara Radziwiłłówna to pseudonim właściciela lombardu, kolekcjonera narodowych pamiątek. Jest człowiekiem odość skomplikowanym życiorysie, katolikiem o żydowskich korzeniach, z zamiłowania Sarmatą, który postanawia odbyć pielgrzymkę do Lichenia.

Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?