[srodtytul] Protagoniści sukcesu [/srodtytul]
Kariera „Hair” to przypadek Kopciuszka. Przed prawie rok autorzy libretta antyszambrowali u nowojorskich teatralnych bossów – nikt nie chciał podjąć się produkcji spektaklu. Pierwszy zaryzykował Joseph Papp, reżyser niszowych scen, specjalizujący się w Szekspirze. Wystawił „Hair” w swoim Public Theatre, z udziałem aktorów-tekściarzy (Ragni jako Berger, Rado jako Claude). Z tego czasu (1967 rok) pochodzi pierwsza, jeszcze bardzo niekompletna płyta. Nie ma na niej połowy utworów, w tym np. finalnego songu „Let the Sunshine in”, który stał się manifestem młodzieżowej rewolty. Nie ma przejmującego, rozpoczynającego się od wycia syren, najbardziej antywojennego utworu „Three-Five-Zero-Zero” (chodziło o szeregowy numer żołnierza zabitego w Wietnamie).
Muzykę – wpadającą w ucho, trochę rockową, trochę klasyczną – skomponował kanadyjski kompozytor, Galt MacDermont. Sporo starszy od librecistów – dobiegał czterdziestki – miał żonę, czwórkę dzieci i nosił krótkie włosy. Jednak współpraca okazała się trafiona w dziesiątkę. Pierwsze utwory pan kompozytor napisał w trzy tygodnie; całość zabrała mu trzy miesiące. Stachanowskie tempo. Warto dodać, że hitowy „Aquarius” powstał wcześniej, niezależnie od scenariusza. Włączony trochę na siłę, okazał się rewelacyjną klamrą spinającą początek i finał.
Kolejna ważna postać, dzięki której „Hair” stał się sukcesem, to Tom O’Horgan, reżyser broadwayowskiego hitu. Awangardysta. Do spektaklu zaangażował amatorów, dając im prawo do improwizacji. Ich spontaniczność zaskakiwała widzów, a zarazem udzielała się, porywała. W roku 1968 na oficjalnych scenach grano w tradycyjnej manierze.
[srodtytul] Długie włosy i ciało [/srodtytul]
Dzieło duetu Rado/Ragni wywołało obyczajowy skandal z wielu powodów. Nad spektaklem unosił się haszyszowy dym, pary łączyły się w miłosnych aktach bez małżeńskich konsekwencji, bon ton legł w gruzach. Ale za najbardziej gorszące uznano „nagie” sceny. Był w spektaklu moment, kiedy aktorzy zrzucali kostiumy i tańczyli obnażeni. Finał również wydawał się niekonwencjonalny: wykonawcy schodzili ze sceny i mieszali się z wychodzącą im na przeciw publicznością. Co bardziej bulwersowało – włosy czy nagość? Trudno dziś ocenić.W tytułowym utworze „Hair” pada pytanie: dlaczego nosisz długie pióra? Odpowiedź – w tonie prowokacji – brzmi: nie wiem. Jednocześnie blond hipis buńczucznie zapewnia, że będzie je nosił tak długie, jak Bóg pozwoli im urosnąć. Wzorem Jezusa.