Twórcy pozwalają sobie na inscenizacyjną dowolność, eksponując motywy nadziei i miłości. Rzecz jasna, nie da się całkowicie wyzwolić twórczości Becketta z aury pesymizmu oraz poczucia daremności ludzkich poczynań. I tym emocjom poświęcona jest pierwsza część "Fragmentów". Bliskie clownady spotkanie ślepego grajka (Khalif Natour) i jednonogiego kloszarda (Marcello Magni) to opowieść o samotności i rozpaczliwym marzeniu o przyjaźni. W tej tonacji utrzymany jest również monolog kobiety (Hayley Carmichael) przeżywającej kolejny miłosny zawód.

W drugiej części Brook – z pozornie błahych etiud opartych na ubieraniu się przez dwóch kloszardów w garnitur – wyczarował komiczną przypowieść o tym, że ta sama sytuacja może w nas wywołać radość albo depresję. Wszystko zależy od dnia, samopoczucia i osobowości. Najlepiej mieć do życia dystans. W finale oglądamy trzy przyjaciółki, które się spotkały po latach. Obgadują się, ale na starość najważniejszy okazuje się dla nich uścisk przyjaźni, kiedy wyczuwają na swoich dłoniach obrączki. Nie czują się samotne. Można powiedzieć, że są szczęśliwe.

Operując minimalistycznymi środkami, na pustej scenie, Brook wyreżyserował mądre przedstawienie o tym, czego nie robić, by na starość nie być zgorzkniałym. To trudne, ale jemu się udało. W małżeństwie i w teatrze.