Wchodzi z publicznością w muzyczny dialog, odwzajemnia uśmiechy. Jest szczęśliwa. Nagle spośród westchnień zachwytu zaczynają wybijać się słowa: „Gestapówka" – mówi jeden, „k...wa" – mówi drugi. Kobieta w skromnej czarnej sukience traci pewność siebie, a jej szczęście zastępuje rozpacz. Bohaterką tej sceny jest Wiera Gran.
Czytaj też - Wiera Gran: droga do zatracenia
Jedna z gwiazd działającej w getcie warszawskim kawiarni Sztuka po wojnie została oskarżona o kolaborację. Z tym piętnem walczyła przed sądami (w Polsce dwa razy ją uniewinniono) i w swojej „Sztafecie oszczerców. Autobiografii śpiewaczki". Zmarła w 2007 roku, nie odzyskawszy spokoju.
Ostatnio jej historię próbowała rozwikłać m.in. Agata Tuszyńska w wydanej w 2010 roku książce „Oskarżona: Wiera Gran". Teraz opowiada o niej w teatrze Marcin Przybylski.
Reżyser deklaruje jednak, że nie jest jego celem rozstrzygnięcie: winna czy niewinna. W swoim spektaklu „Gran operita" jej biografię traktuje jako pretekst do opowieści o tragedii artystki zmuszonej przez okoliczności do rozstania się ze sceną. I która w pewnym momencie – także z tego powodu – pogrążyła się w obłędzie. Wymagającą rolę Gran Przybylski powierzył Monice Węgiel. Absolwentka Akademii Teatralnej z 2007 roku wydaje się do niej stworzona. Z bohaterką łączy ją nie tylko fizyczne podobieństwo, ale także znakomity – głęboki i poruszający, lekko zachrypnięty niski głos.