Spektakle są ofiarami cięć budżetowych

Choć twórcy próbują radzić sobie z brakiem pieniędzy, spektakle często stają się ofiarami cięć budżetowych

Aktualizacja: 26.05.2011 09:50 Publikacja: 25.05.2011 02:28

„Wierszalin. Reportaż o końcu świata” – za 70 tys. zł

„Wierszalin. Reportaż o końcu świata” – za 70 tys. zł

Foto: Archiwum

– Zazwyczaj decydenci myślą o finansach, a nie o sztuce – mówi Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu. – Niepokojące są sytuacje, gdy nie starcza funduszy na przedstawienia albo gdy trzeba robić je taniej. Nie możemy dać się ubezwłasnowolnić ekonomii.

W teatrach dramatycznych spektakle na dużych scenach z liczną obsadą kosztują nawet ponad 1 mln zł. Na „Tęczową trybunę 2012", ostatnią głośną premierę wrocławskiego Teatru Polskiego, wydano 200 tys. zł.

Teatr ubogi?

Niektóre sceny radzą sobie bez wielkich budżetów. W Teatrze Wierszalin w Supraślu świetnie oceniany „Reportaż o końcu świata" kosztował około 70 tys.

– Często pieniądze na teatr wydawane są lekkomyślnie – uważa Piotr Tomaszuk, reżyser i dyrektor Wierszalina. – Za ogromne sumy powstają przedstawienia, które nawet minimalnie się nie zwracają.  Oczywiście wielkie wizje artystyczne wymagają ogromnych nakładów finansowych, ale nie można przepłacać za byle co.

Krzysztof Mieszkowski uważa, że teatry są słabo dotowane.

– Spektakle świetnych artystów, np. Krystiana Lupy, są drogie. Nie ma nic gorszego niż rezygnacja z wizji twórcy ze względu na brak środków.

Sceny często muszą jednak uszczuplać budżety przedstawień.

– Brak pieniędzy wpływa na jakość widowiska – twierdzi Paweł Szkotak, reżyser i dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu. – Często muszę rezygnować z zatrudnienia kompozytora, wykonywania muzyki na żywo czy reżyserii świateł. Gdybym posiadał większe fundusze, moje spektakle miałyby atrakcyjniejszą oprawę.

Reżyser jak rzeźbiarz

Piotr Cieplak nie czuje się ograniczony przez budżet.

–Jestem jak rzeźbiarz, który patrząc na kawałek drewna, nie obraża się, że ma on mniej lub więcej sęków. Restrykcje finansowe traktuję jako część pracy. Są wyzwaniem, które paradoksalnie służy sztuce.

W teatrach prywatnych spektakle muszą się zwrócić. Najdroższe przedstawienia w stołecznym Teatrze Polonia kosztują nawet 600 tys. zł, najtańsze ok. 80 tys. zł.

– Czasem musimy ograniczać fantazje twórców – mówi Roman Osadnik, dyrektor Polonii. – Od pięciu lat zachowujemy równowagę między ekonomią a sztuką.

Najwięcej pieniędzy pochłaniają scenografia i honoraria.

– Rzadko kiedy możemy pozwolić sobie na tytuły z dużą obsadą – mówi Osadnik. – Ale nie możemy grać jedynie monodramów.

Najdroższe są opery i musicale. Na „Les Miserables" stołeczny Teatr Muzyczny Roma wydał 6 mln zł (w tym 2 mln zapłacono za techniczne wyposażenie sceny).

– Wymyślam spektakl i nie idę na kompromisy – mówi Wojciech Kępczyński, reżyser i dyrektor Romy. – Zawsze szukamy sponsorów, którzy czasami pokrywają 20 procent kosztów przedstawienia. Ale zaciągamy także kredyty. Grając „Upiora

w operze", wypracowaliśmy znaczny zysk, tyle że władze Warszawy obcięły nam dotacje niemal o 30 procent. Jednak dzięki sukcesowi „Upiora w operze" zarobiliśmy na „Les Miserables".

– Dziś teatr ubogi nie ma racji bytu – uważa Szkotak. – Widzowie chcą być uwodzeni przez scenografie, muzykę i nowoczesną technologię.

Biedny repertuar

W polskich teatrach nadal jest za mało premier.

– Robimy pięć, ale naszym celem jest siedem – osiem w sezonie – mówi Mieszkowski. – Nowe przedstawienia podnoszą poziom artystyczny zespołu. Aktorzy stawiani przed kolejnymi wyzwaniami rozwijają war-sztat i wyobraźnię. Niestety, spektakle są zawsze pierwszymi ofiarami cięć budżetowych. Tak jest najłatwiej.

Teatr Polski w Poznaniu stać na jedną drogą  premierę w sezonie.

– Bolączką jest słabe wyposażenie scen – twierdzi Szkotak. – Z każdą premierą trzeba dokupywać nowy sprzęt. Nie mamy pieniędzy na kompleksowe unowocześnienie teatru. Bezskutecznie staramy się dogonić bogate zachodnie sceny. Są lepiej wyposażone i finansowane.

– W tym roku zrezygnowaliśmy z dwóch produkcji – mówi Osadnik. – Koszt ich przygotowań przerósł nasze możliwości finansowe. Nie chcieliśmy, aby ograniczony budżet wpłynął na jakość przedstawień.

 

– Zazwyczaj decydenci myślą o finansach, a nie o sztuce – mówi Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu. – Niepokojące są sytuacje, gdy nie starcza funduszy na przedstawienia albo gdy trzeba robić je taniej. Nie możemy dać się ubezwłasnowolnić ekonomii.

W teatrach dramatycznych spektakle na dużych scenach z liczną obsadą kosztują nawet ponad 1 mln zł. Na „Tęczową trybunę 2012", ostatnią głośną premierę wrocławskiego Teatru Polskiego, wydano 200 tys. zł.

Pozostało 88% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie