– A nasz bohater, Romek, kojarzy mi się z „Alicją w Krainie Czarów" albo Hansem Castorpem z „Czarodziejskiej góry" – opowiada. – Oboje trafiają do świata odciętego od rzeczywistości, gdzie czas biegnie inaczej. Autor powieści, Henryk Worcell, w pewnym miejscu pisze, że w restauracji nie było żadnych zegarów, kelnerzy też nie mogli ich używać, żeby gość się nie spieszył i wydawał pieniądze. Mieli tylko hejnał mariacki. Jeśli go nie usłyszeli, nie wiedzieli nawet, czy jest dzień, czy noc. Mieli pokoje w hotelu, a że byli samotni, czasem w ogóle nie wychodzili na zewnątrz.
W tym restauracyjnym mikroświecie kelnerzy mają osobiste porachunki, ale rozgrywka trwa też nieustannie między nimi i gośćmi. W te role wcielą się w spektaklu widzowie, których część zostanie zaproszona do zajęcia miejsc przy stolikach.
– Początkowo chciałem robić przedstawienie w autentycznej knajpie – mówi Adam Sajnuk. – Myślałem o Jasiu i Małgosi, potem o Sofii, ale przerosło mnie to technicznie. Zdecydowałem się jednak na spektakl z jednej strony bardzo klasyczny, fabularny, wręcz obyczajowy, z drugiej zaś na rodzaj eksperymentu, performance'u z udziałem widzów. Sam jestem ciekaw, co może się wydarzyć, bo oglądanie przedstawienia będzie dziwne i dla gości przy stolikach, i dla obserwującej ich z drugiej strony widowni.
W roli Romka przechodzącego etapy kelnerskiej kariery wystąpi debiutujący na scenie Mateusz Banasiuk.
– Czuję się tutaj trochę jak w szkole teatralnej, bo spędzamy całe dnie na próbach, siedem dni w tygodniu – mówi młody aktor.
I podkreśla jednocześnie znaczenie stworzenia przy pracy nad tym spektaklem prawdziwego zespołu: – To pozostali kelnerzy po części tworzą postać Romka.