W zeszłym tygodniu „Starucha" , oparta na tekstach Daniiła Charmsa i zainspirowana działalnością oberiutów – grupy artystycznej uważanej za pionierów teatru absurdu, otrzymała trzy nominacje do Feliksów Warszawskich: za reżyserię Gorzkowskiego i dwie role drugoplanowe Wiktorii Gorodeckiej oraz Bartłomieja Bobrowskiego.
– Absurd i ironia oberiutów okazują się rzeczą ponadczasową – twierdzi Jerzy Czech, tłumacz tekstów m.in. Daniiła Charmsa przywoływanych w przedstawieniu Gorzkowskiego. – Być może to dzięki ich przeświadczeniu, że realna jest sztuka, którą proponowali, a nie gazetowe, doraźne fakty, co jakiś czas powraca falami jej popularność. Ich twórczość pozwala nam metaforycznie wejść na szafę i spojrzeć na świat z kompletnie innej perspektywy.
W taki właśnie sposób prowokowali swoich odbiorców oberiuci, działając w Petersburgu pod koniec lat 20. – Grupa organizowała wieczory, na które składały się czytanie poezji, inscenizacje sztuk, projekcje filmów – opowiada Igor Gorzkowski. – Charms zapowiadał pierwszy wieczór przez megafon, stojąc na gzymsie na ostatnim piętrze Domu Prasy w Leningradzie. Czytał swoje wiersze, siedząc na szafie z kołpakiem na głowie. To szokowało.
Podobnie jak surrealiści oberiuci życie traktowali jako przedmiot kreacji artystycznej. Charms twierdził niezłomnie, że przyszedł na świat pod postacią ikry jesiotra i cudem uniknął losu innych ryb rozsmarowanych na kanapce.
W Warszawie być może nikt nie stanie na gzymsie, ale będziemy mieli okazję zanurzyć się w świat nie tylko literackiej rosyjskiej awangardy.