Polakom często przeszkadzają kompleksy. Bartłomiej Soroczyński ich nie ma. – Zdążyłem się urodzić w Polsce w 1980 r., ale moi rodzice, wybitni artyści cyrkowi, wyjechali do Włoch, a potem do Kanady – mówi. – Zastanawiam się często nad swoją tożsamością i myślę, że jestem Polakiem, ale wychowanym w Kanadzie. W domu mówiło się po polsku, a oglądało filmy Wajdy, Polańskiego, Kieślowskiego, Holland. Na ich aktorach się wzoruję. Ale dobrze czuję się w Londynie, bo tam są prawie sami obcokrajowcy.
Cyrk jak bajka
Rodzina Soroczyńskich wyjechała z Polski w stanie wojennym.
– Najcięższe czasy nas ominęły, ale z kolei w Kanadzie rodzice zaczynali kompletnie od zera – mówi. – Nie mieli ani pieniędzy, ani perspektyw, nie znali języka. Tacie udało się, bo wierzył w swój talent, wiedział, że ma coś do zaproponowania.
Dziś Krzysztof Soroczyński, ojciec Bartłomieja, to jedna z ważniejszych postaci świata cyrku. Przygotował przedstawienia dla słynnego Cirque du Soleil, który ma siedziby na całym świecie, w tym w Las Vegas. Związał się także z Cirque Eloize, grającym spektakle na wszystkich kontynentach w kameralnych teatrach. Jest jurorem wielu międzynarodowych festiwali cyrkowych i znanym kolekcjonerem książek, plakatów, znaczków o tematyce cyrkowej.
Zaczynał karierę w czasach, gdy cyrk miał swój wspaniały festiwal w Monte Carlo, gościł w Awinionie, ale w Polsce nim gardzono, uważano za sztukę plebejską.