Po sukcesie „Kronosa", inspirowanego intymnym dziennikiem Gombrowicza, Krzysztof Garbaczewski wystawia we wrocławskim Teatrze Polskim wespół ze scenografką Olą Wasilkowską „Burzę, która inspiruje wielu reżyserów, nie tylko teatralnych.
– Wrocław jest mocno obecny w tym, co robię – powiedział „Rz" reżyser. – W „Kronosie" przekroczyliśmy konwencjonalne granice pracy nad rolą. To był prywatny dziennik aktorów Polskiego. Bywam postrzegany jako reżyser, który kreuje chaos i zarządza nim. Teraz zaintrygowała mnie perspektywa wystawienia gotowego tekstu w całości. Inscenizowałem już klasykę, ale Szekspira nie. Podejmując pracę nad „Burzą" pomyślałem, że jest okazja do zmierzenia się z klasycznym arcydramatem. Część tekstu została przepisana, ale zasadniczo trzymamy się Szekspira. Wystawiam „Burzę" i cała gra polega na tym, co to znaczy.
Historia wypędzonego władcy Mediolanu dialoguje z Wrocławiem. Jego przeszłość jest historią wypędzeń.
– Co to znaczy być wypędzonym ze swojej ojczyzny? – to jest pytanie we Wrocławiu ciekawe – mówi reżyser. – Nie chcę o tym szerzej mówić. Niech widz śledzi postaci na wielu poziomach gry. Oczywiście, kwestia wojny, w tym tej, która dzieje się niedaleko, interesuje mnie, o ile przenika w sferę szekspirowskiego dramatu. Nie jesteśmy w stanie pomijać współczesności, pracując w teatrze. Obchodzi nas każdy rodzaj lęku, jaki rodzi się w człowieku.
Garbaczewski zmienił relację między postaciami. Głównym bohaterem nie będzie Prospero, lecz Prospera, którą zagra Ewa Skibińska.
– To zdecydowanie zmienia interpretację dramatu, rozłożenie sił, wpłynie też na relację między główną postacią a Mirandą, jej córką – zauważa Garbaczewski. – Relacje matka–córka bywają boleśniejsze, bardziej złożone. Mają znaczenie również, jeśli chodzi o kwestię wypędzenia i pozbawienia domu. Kobiety inaczej to odczuwają.