Jak na polskie warunki to przedsięwzięcie niezwykłe: premiera rozciągnięta na dwa wieczory złożona z sześciu różnych choreografii. Całość w wykonaniu Bałtyckiego Teatru Tańca, którego połowa członków rekrutuje się z artystów z zachodniej Europy. Po zaledwie pięciu latach działania gdański zespół cieszy się taką renomą, że o możliwość pracy z nim ubiega się wielu cudzoziemców.
Dlaczego jednak „Niderlandy"? Odpowiedzi jest kilka. Spektakl narodził się w Gdańsku, który w przeszłości był powiązany z miastami niderlandzkimi. Przypomina o tym jedna z choreografii Izadory Weiss, „Light", zaczynająca się ożywieniem obrazu Vermeera „Mleczarka". Potem wszakże oglądamy współczesną opowieść – jak to, co ma być trwałe i świadczyć o nas, sami niszczymy i odzieramy z wartości.
„Niderlandy" są osadzone w dzisiejszym świecie, a cały spektakl stanowi rodzaj hołdu dla słynnego Nederlands Dans Theater i jego wieloletniego szefa Jiŕiego Kyliána, wielkiej postaci w świecie tańca. Dziesiątki choreografów tworzą według jego wzorów.
Szefowa Bałtyckiego Teatru Tańca Izadora Weiss też nie ukrywa swojej fascynacji nim. Zresztą wielokrotnie miała okazję podpatrywać w Holandii jego styl pracy. Wcześniejsze jej balety miały kyliánowskie piękno, a każdy ruch, każdy gest, choćby najtrudniejszy, wydawał się naturalny. Tak jak u jej mistrza.
„Niderlandy" są wszakże rodzajem pożegnania z Kyliá-?nem. Najważniejszy w premierze balet Izadory Weiss to „Body Master", opowieść o potrzebie posiadania autorytetów, które jednak nieustannie ktoś obala. Pierwsze sceny opierają się na duetach i mają ekspresyjność, jaką potrafi nadać dwójce tancerzy tylko Kylián. Potem ruch staje się bardziej dynamiczny, agresywny i to już jest język Izadory Weiss.