Czterej choreografowie zachęcają, by zatańczyć Bacha, jakby to była oczywistość, iż do tej muzyki nogi same wymyślą efektowny zestaw kroków. Wiele jego kompozycji jest co prawda zestawem barokowych tańców, ale jednak czujemy się onieśmieleni rygorem formy dzieł Jana Sebastiana.
Konstrukcja suit czy koncertów Bacha jest tak precyzyjna, że to, co doda choreograf, może się wydać banalne. Chyba że wymyśli równie doskonałą formę jak 70 lat temu George Balanchine, którego „Concerto Barocco" wciąż uchodzi za jeden z najwybitniejszych klasycznych baletów XX wieku.
To jest wzór choreograficznej partytury, nie ma w niej żadnej akcji, zdarzeń, postaci. Balanchine oczekiwał zaś od zespołu, by zatańczył wszystkie nuty. W koncercie podwójnym Bacha dwie tancerki podążają za solową partią skrzypiec, pozostałe – za orkiestrą. Minimalne opóźnienie ruchu dłoni jednej wykonawczyni psuje cały efekt. Znika poezja tańca, pozostają żmudne zmagania, tak jak, niestety, na warszawskiej scenie. Obserwując wysiłki tancerek Polskiego Baletu Narodowego, rozumiemy, dlaczego balety Balanchine'a są tak trudne, a prawo do ich realizacji rzadko otrzymują zespoły na świecie.
W innych baletach na szczęście było znacznie lepiej. Holender Ed Wubbe urodził się 16 lat po prapremierze „Concerto Barocco", dziś jest cenionym w Europie artystą tańca współczesnego, który nie odcina się od tradycji. W „The Green" wykorzystał początek „Pasji wg św. Jana" Bacha. Chciał oddać jej nastrój, małość człowieka zderzył z wielkością Boga opisaną w muzyce. Ta dynamiczna choreografia dla siedmiu mężczyzn to całkowite przeciwieństwo „Concerto Barocco".
Muzyka Bacha inspiruje bowiem na wiele sposobów i na tym też polega jej wielkość. Emil Wesołowski dostrzegł w niej przede wszystkim obrazy. Jego prapremierowe „Pocałunki" nie porywają taneczną oryginalnością, ale są atrakcyjne wizualnie. Nawiązując do XVIII-wiecznego malarstwa, choreograf tworzy kompozycje sceniczne, w których światło oraz kolor kostiumów Magdaleny Tesławskiej są nie mniej ważne niż ruch.