- Chcemy szybkich rezultatów, ale nie ma czegoś takiego jak szybkie rezultaty kiedy chodzi o przeciwdziałanie radykalizacji - dodaje podkreślając, że szybkie rezultaty można osiągać wyłapując osoby, które już zdecydowały się na działalność terrorystyczną. - Ale gdy w grę wchodzi prewencja, czas (potrzebny na osiągnięcie efektów - red.) jest znacznie dłuższy i projekty typu: trzy spotkania, dwie debaty - są całkowicie płytkie i nie przyniosą żadnego efektu. Wiemy to z badań - mówi Mattson.
W Szwecji pojawiły się głosy, że ludzie zbyt rzadko korzystali z telefonu zaufania, co traktowano jako dowód na to, że środki przeznaczone na ten projekt są źle wykorzystywane. W ciągu ponad roku po zgłoszeniach na gorącą linię zajęto się jedynie 154 przypadkami radykalizacji. Jednak zdaniem Mattsona to dobry wynik, ponieważ "środowiska (zagrożone radykalizacją) liczą zaledwie kilka tysięcy osób".
Większość zgłoszeń dotyczyła doniesień o potencjalnej religijnej radykalizacji, w dalszej kolejności - radykalizacji skrajnie prawicowej i - w najmniejszym stopniu - skrajnie lewicowej. Mattson zwraca jednak uwagę, że w ubiegłym roku dwukrotnie zwiększyła się liczba zgłoszeń dotyczących radykalizacji skrajnie prawicowej.
30 proc. zgłoszeń pochodziło od członków rodzin osób, które były podejrzane o radykalizację. Pozostałe zgłoszenia pochodziły głównie od nauczycieli i pracowników opieki społecznej.
Teraz rząd rezygnuje z finansowania telefonu zaufania, ale Ola Mattsson, z organizacji Save The Children, zapowiada, że będzie ona nadal prowadzić gorącą linię przynajmniej do końca roku. Do tego czasu organizacja ma nadzieję zdobyć środki na dalsze działanie.
- Docieranie do ok. 200 ludzi rocznie - to może wydawać się niewiele, ale ci ludzie bardzo potrzebują wsparcia - podkreśla Mattsson.