Campos Sanchez-Bordona, hiszpański sędzia w Trybunale Sprawiedliwości UE, wydał opinię w sprawie złożonej przez grupę obywateli przeciwnych brexitowi, którym przewodzą szkoccy eurodeputowani. Stwierdził on, że w każdym momencie w ciągu dwóch lat od złożenia wniosku państwo może się z niego jednostronnie wycofać. Jego opinia formalnie nie jest wiążąca, ale zwykle późniejsze orzeczenie idzie w tym samym kierunku.
Według Hiszpana, skoro notyfikacja wyjścia z UE jest jednostronna, to również wycofanie wniosku w ciągu dwóch lat przed faktycznym wyjściem z UE powinno być jednostronne. Ponadto wniosek na podstawie artykułu 50, który brytyjski ambasador przy UE wręczył Donaldowi Tuskowi 29 marca 2017 r., jest tylko intencją wyjścia z UE. Zatem dopóki traktat o wyjściu z UE nie jest podpisany albo dopóki nie upłynie określony we wspomnianym artykule dwuletni okres na jego wynegocjowanie, dopóty kraj jest suwerenny w swojej decyzji i nie musi dla niej uzyskiwać zgody całej UE.
Rząd nie ma na razie żadnej intencji, żeby z brexitu się wycofać. Ale sytuacja może się zmienić, jeśli Izba Gmin 11 grudnia odrzuci wynegocjowane przez Theresę May warunki wyjścia z UE. To może uruchomić zupełnie nową dynamikę w Wielkiej Brytanii i w przyszłości orzeczenie sądu unijnego, jeśli byłoby tożsame z opinią rzecznika, mogłoby pokazać się pomocne. Ponadto orzeczenie będzie ważne dla przyszłych chętnych do wychodzenia z UE. Jeśli dałoby się wniosek wycofać, to można sobie wyobrazić rządy próbujące wyjścia z UE. A potem z tego rezygnujące, gdyby okazało się, że negocjacje nie idą po ich myśli.
Dlatego przeciwko skarżącym w Luksemburgu wystąpił nie tylko brytyjski rząd, ale też unijne instytucje: Komisja Europejska i Rada UE. Hubert Legal, główny prawnik Rady, przekonywał na rozprawie tydzień temu, że jednostronna decyzja nie może prowadzić do „zwinięcia dywanu, na którym już wszyscy stoją".
Również przedstawiciele KE przekonywali, że jednostronne odwołanie notyfikacji o wyjściu z UE prowadziłoby do dużej niestabilności prawnej i politycznej. Prawnicy z unijnych instytucji w Brukseli przekonywali, że sąd musi wziąć pod uwagę interes Unii, a więc pozostałych 27 państw. A nie tych, którzy chcą z UE wyjść. Jednak nie dla wszystkich opinia Hiszpana jest zaskoczeniem. Jean-Claude Piris, w latach 1988–2010 szef służb prawnych Rady UE oraz doradca prawny międzyrządowych konferencji, które tworzyły unijne traktaty: z Maastricht, amsterdamski, nicejski, konstytucję dla Europy oraz lizboński (w którym znajduje się słynny artykuł 50), napisał ponad dwa lata temu tekst w „Financial Times" z argumentami zbliżonymi do tych, których używa teraz Sanchez-Bordona.