John Bolton ujawnia prawdę o Donaldzie Trumpie

Republikanie nie chcieli dopuścić byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego do składania zeznań w Senacie, więc zrobił to w książce. I w ten sposób i tak wywrócił proces impeachmentu.

Publikacja: 28.01.2020 21:00

John Bolton odegrał kluczową rolę w sprawie obecności wojsk amerykańskich w Polsce

John Bolton odegrał kluczową rolę w sprawie obecności wojsk amerykańskich w Polsce

Foto: afp

„The Room where it happened” („Pokój, w którym się to stało”) to niezwykle ciekawa lektura także dla Polaków. W minionym roku John Bolton, jastrząb polityki zagranicznej Waszyngtonu, odegrał przecież kluczową rolę w negocjacjach nad wzmocnieniem obecności wojsk amerykańskich w naszym kraju, Forcie Trump. Wielokrotnie spotykał się z nim szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak i szef MSZ Jacek Czaputowicz. Bez jego wsparcia najpewniej nie udałoby się uzyskać zgody Amerykanów na „trwałą obecność” wojsk USA, w tym tak kluczowych elementów jak dowództwo dywizji w Poznaniu czy sił lotniczych w Powidzu.

Bolton przekonał Trumpa, że tylko wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Polaków, uzyska na tyle silną pozycję w rokowaniach z Władimirem Putinem, aby w bliżej nieokreślonej przyszłości zawrzeć z Kremlem „deal” („porozumienie”) o nowych zasadach współpracy. Zdołał także sprytnie przejąć inicjatywę w sprawach bezpieczeństwa po dymisji niechętnego rozbudowie baz w naszym kraju szefa Pentagonu Jamesa Mattisa.

Przeczytaj także: Prezydent tweetuje, świat drży

Jednak z manuskryptu książki Boltona, którego pierwsze fragmenty ujawnił „New York Times”, wyłania się obraz impulsywnego prezydenta gotowego w każdej chwili wchodzić w układy z przywódcami autorytarnych państw, a nawet wprzęgać dla prywatnych korzyści interesy państwa. To oznacza, że Polska miała w minionym roku wyjątkowe szczęście. Ale książka Boltona musi też skłonić polskie władze do refleksji, czy wolno opierać bezpieczeństwo kraju na tak niepewnym partnerze jak Donald Trump?

Wściekłość na Twitterze

Na razie cenę za styl działania prezydenta płaci Ukraina. Bolton, który uczestniczył w minionym roku w kluczowych rozmowach w Białym Domu o strategii wobec Kijowa, relacjonuje, jak Trump jasno uzależniał wypłatę 400 mln dol. pomocy wojskowej dla Ukraińców od rozpoczęcia na wniosek Wołodymyra Zełenskiego formalnego śledztwa w sprawie działań korupcyjnych Joe Bidena i jego syna, Huntera.

Ta deklaracja już w nocy z poniedziałku na wtorek wywołała wściekłość prezydenta. Nie tylko wywraca ona do góry nogami jego linię obrony w trwającym od kilku dni procesie impeachmentu w Senacie, ale także pokazuje, jak trudno polegać na Ameryce nawet państwom, które mają tak strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa Zachodu, jak Ukraina.

– NIGDY (pisownia oryginalna – przyp. red.) nie powiedziałem Johnowi Boltonowi, że pomoc dla Ukrainy jest uzależniona od śledztwa w sprawie demokratów, w tym Bidenów – napisał Trump na Twitterze. Zarzucił też swojemu byłemu współpracownikowi, że jego jedynym celem jest zwiększenie sprzedaży nowej książki. Ta, choć jeszcze nie trafiła księgarń i może być zamawiana dopiero od poniedziałku, już znalazła się na 17. miejscu na liście bestsellerów Amazona.

Zarzut o wciągnięcie przywódcy obcego państwa do walki z rywalami w nadchodzących wyborach prezydenckich jest głównym powodem, dla którego Izba Reprezentantów zdecydowała się rozpocząć procedury odsunięcia Donalda Trumpa od władzy. Zespół adwokatów amerykańskiego przywódcy chciał jednak doprowadzić do odrzucenia tego wniosku przez Senat w ekspresowym tempie, w szczególności nie dopuszczając do składania zeznań przez świadków.

– Impeachment prezydenta to takie same piekło jak wojna – przekonywał w poniedziałek Ken Starr, który 21 lat wcześniej jako prokurator z wyjątkową zaciętością naciskał właśnie na odsunięcie Billa Clintona od władzy z powodu romansu z Monicą Lewinsky.

– Tylko działania, które bezpośrednio podlegają pod definicję przestępstw kryminalnych, mogą usprawiedliwiać impeachment – wtórował słynny emerytowany profesor Harwardu Alan Dershowitz. Jego zdaniem osobisty adwokat prezydenta Rudy Giuliani, który jest oskarżany o zbudowanie „równoległej” siatki dyplomatycznej na Ukrainie dla forsowania interesów prezydenta, „nie odgrywał większego znaczenia” i był jedynie „świecącym przedmiocikiem, który miał odwrócić uwagę od prawdy”.

Ale ten misternie budowany plan zaczął się we wtorek sypać, gdy okazało się, że przynajmniej kilku umiarkowanych republikańskich senatorów zaczyna zmieniać zdanie w sprawie przesłuchania świadków, w szczególności Boltona.

Nawet Graham się waha

– Jest coraz bardziej prawdopodobne, że kolejni republikanie przyłączą się do nas, którzy sądzimy, że trzeba wysłuchać Johna Boltona – przyznał republikański senator z Utah i były kandydat na prezydenta Mitt Romney.

Ku przesłuchaniu Boltona skłania się także republikański senator z Pensylwanii Patrick Toomey. A nawet jego kolega z Karoliny Południowej Lindsey Graham, który do tej pory był podporą Białego Domu.

– Bolton może być cennym świadkiem – przyznał Graham.

Ujawnione fragmenty książki Boltona zawierają jednak także opisy bratania się Trumpa z przywódcami autorytarnych krajów. I choć wykraczają poza procedurę impeachmentu, to rzucają złe światło na działania Białego Domu. Mowa m.in. o tym, jak Trump w porozumieniu z Xi Jinpingiem zniósł sankcje przeciw chińskiemu potentatowi telekomunikacyjnemu ZTE, mimo że prowadził on nielegalne z punktu widzenia amerykańskiego prawa transakcje z Koreą Północną i Iranem. Podobny przypadek dotyczył tureckiego Halkbanku, drugiej co do wielkości instytucji finansowej kraju, która również prowadziła nielegalne transakcje z Iranem. Tu osobiste porozumienie Trump osiągnął z prezydentem Recepem Erdoganem.

Wcześniej „Wall Street Journal” relacjonował, jak – czekając na egipskiego marszałka Sisi – Trump pytał współpracowników: „gdzie jest mój ulubiony dyktator?”. A Saddama Husajna chwalił za to, że „skutecznie” radził sobie z terrorystami.

„The Room where it happened” („Pokój, w którym się to stało”) to niezwykle ciekawa lektura także dla Polaków. W minionym roku John Bolton, jastrząb polityki zagranicznej Waszyngtonu, odegrał przecież kluczową rolę w negocjacjach nad wzmocnieniem obecności wojsk amerykańskich w naszym kraju, Forcie Trump. Wielokrotnie spotykał się z nim szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak i szef MSZ Jacek Czaputowicz. Bez jego wsparcia najpewniej nie udałoby się uzyskać zgody Amerykanów na „trwałą obecność” wojsk USA, w tym tak kluczowych elementów jak dowództwo dywizji w Poznaniu czy sił lotniczych w Powidzu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782