Trybunał Konstytucyjny orzekł w czwartek, że przepis zezwalający na usunięcie płodu obarczonego poważnymi wadami jest niekonstytucyjny, tym samym wprowadził niemal całkowity zakaz legalnej aborcji. Ponad 90 procent zabiegów usunięcia ciąży w Polsce odbywało się z tego powodu.
Od czwartku przeciwko wyrokowi w dziesiątkach polskich miast odbywają się protesty. Uczestnicy do niedzieli spotykali się na ogół w okolicach lokalnych siedzib Prawa i Sprawiedliwości. W Warszawie demonstrujący gromadzili się też np. w okolicach willi Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu.
Dowiedz się więcej: Protesty w ponad 60 miastach w Polsce. „To jest wojna!”
W niedzielę protesty w dużej części przeniosły się pod kościoły czy kurie diecezjalne. „Hańba", „Myślę – czuję – decyduję", „Aborcja jest OK", „Moje ciało, mój wybór", „Piekło kobiet". To tylko niektóre z haseł na transparentach. Niektóre z nich zaczęły też pojawiać się na murach kościołów. Protesty rozlewają się również na mniejsze miejscowości.
- Po co nam w momencie epidemii, napiętej atmosfery kolejne zaognienia sprawy? - pytał w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Krzysztof Simon. Jego zdaniem nie można narzucać kobietom sposobu funkcjonowania. - To jest wielkie wyzwanie wychowywać te dzieci. Większość tych ciąż i tak szybko się kończy, albo dzieci rodzą się ciężko upośledzone - mówił. - Decyzję powinna podejmować kobieta, a nie pan Jędraszewski w Krakowie - podkreślił.