Superwtorek w USA: Reaktywacja Joe Bidena

Były wiceprezydent zwyciężył w dziewięciu z 14 stanów, w których odbyły się we wtorek prawybory. Poparł go miliarder Michael Bloomberg, który wycofał się z wyścigu.

Aktualizacja: 05.03.2020 15:53 Publikacja: 04.03.2020 18:36

Joe Biden ma 77 lat, był wiceprezydentem przy Baracku Obamie w czasie obu jego kadencji

Joe Biden ma 77 lat, był wiceprezydentem przy Baracku Obamie w czasie obu jego kadencji

Foto: AFP

Joe Biden prześcignął w superwtorek – jak mówi się o dniu, kiedy odbywają się wybory w tak dużej liczbie stanów – Berniego Sandersa w liczbie delegatów Partii Demokratycznej, którzy zadecydują o tym, kto będzie w listopadzie walczył o Biały Dom z Donaldem Trumpem.

Czytaj także:

Koronawirus wybierze prezydenta USA

Jak katapulta zadziałały dla Bidena sobotnie zwycięstwo w Karolinie Południowej oraz wsparcie od dwójki kandydatów z umiarkowanego skrzydła partii, którzy sami właśnie się wycofali. Ten faworyt establishmentu po trzech pierwszych głosowaniach pozostawał tak mocno w tyle, że krytycy czekali na jego wycofanie się z kampanii. Najlepiej do tej pory wypadał przedstawiciel lewego skrzydła, senator Sanders.

Teraz Biden wygrał przede wszystkim w stanach południowych: Wirginii, Karolinie Północnej, Tennessee i Alabamie – dowodząc, że ma silne poparcie wśród Afroamerykanów – oraz w Teksasie, gdzie do podziału było 228 delegatów. Okazał się też zwycięzcą w rejonie Nowej Anglii i na środkowym zachodzie m.in. w Minnesocie i Massachusetts – stanie senator Elizabeth Warren. Co ciekawe, w wielu stanach wygrał zdecydowanie łatwo i to przy minimalnym wkładzie w kampanię.

– Dobrze nam idzie. Nasza kampania nabrała rumieńców. I nie zdziwcie się, jak pokonamy Donalda Trumpa – mówił we wtorek Biden.

Sanders kontra establishment

Sanders zdobył największą liczbę głosów w swoim rodzinnym stanie Vermont oraz w Utah, Kolorado i Kalifornii, gdzie do podziału było najwięcej, bo 415 delegatów. Poparły go rzesze wyborców liberalnych i młodych, którzy od początku stanowią trzon jego elektoratu.

W superwtorek głosy oddawali wyborcy w 14 stanach, jednym terytorium amerykańskim oraz ci mieszkający za granicą. Do wygrania kandydaci mieli jedną trzecią delegatów potrzebnych do uzyskania nominacji Partii Demokratycznej, czyli 1357 z 1991.

Sanders porwał za sobą zaskakująco duże rzesze zwolenników, zbudował prężnie działający sztab i prowadził w zbiórce funduszy, okazuje się jednak, że dla większości demokratów jego lewicowe poglądy mogą być za radykalne. Obiecuje system socjalny, jakim cieszą się mieszkańcy krajów europejskich, ale krytycy twierdzą, że Ameryka nie jest jeszcze gotowa na takie zmiany, nazywając je wręcz rewolucją.

Stąd tuż przed superwtorkiem umiarkowane skrzydło partii zaczęło się jednoczyć i umacniać w koalicji za Joem Bidenem. Poparcia udzielili mu Pete Buttigieg oraz senator Amy Klobuchar, którzy wycofali się z wyścigu o nominację po sobotnich prawyborach w Karolinie Południowej.

Za Joem Bidenem opowiedziała się również spora grupa obecnych i byłych ustawodawców, m.in. były kongresman z Teksasu i były kandydat na prezydenta Beto O'Rourke. Na wokandę powróciła idea wybieralności Joego Bidena. – Potrzebujemy kogoś, kto może pokonać Donalda Trumpa. On stanowi egzystencjalne zagrożenie dla naszego kraju, dla demokracji, wolnych i sprawiedliwych wyborów. Joe Biden jest w stanie go pokonać – mówił O'Rourke.

Sanders, który ostrzega wyborców, że „nie można pokonać Trumpa tą samą starą polityką" od początku świadomy był tego, że jego walka o nominację to walka z umiarkowanym skrzydłem partii. – Establishment będzie się kręcił wokół establishmentu. To proste równanie. W zupełności rozumiem, że politycy środka nie będą nas wspierać. Ale ja dumny jestem z tej oddolnej organizacji, którą udało się nam zbudować – mówił Sanders jeszcze przed superwtorkiem.

Nie można zaprzeczyć, że część głosów w superwtorek zabrała mu też progresywna senator Elizabeth Warren, która mimo słabego poparcia w pierwszych czterech głosowaniach nie wycofała się z wyścigu o nominację.

Jej sztab wyborczy miał nadzieję na poprawienie wyników oraz pociągnięcie za sobą wyborców umiarkowanych oraz liberalno-postępowych. Jednak we wtorkowych prawyborach słabo wypadła nawet w stanie Massachusetts, który od ośmiu lat reprezentuje w Senacie, oraz w Oklahomie, z której pochodzi. Dlatego też w czwartek ogłosiła, że wycofuje się z wyścigu o Biały Dom.

Bloomberg nie zdał

Superwtorek był testem dla umiarkowanego kandydata – Michaela Bloomberga, miliardera i filantropa, byłego burmistrza Nowego Jorku, którego nazwisko po raz pierwszy w tych prawyborach pojawiło się na kartach do głosowania. Jeszcze dwa tygodnie temu wydawał się alternatywą dla kulejącego wówczas w prawyborach Bidena. Test wypadł negatywnie. Wygrał tylko na położonym 6 tysięcy mil od USA Samoa Amerykańskim, zyskując tam prawie 50 proc. głosów. O ironio, to terytorium, na którym w ogóle nie skupił się w swojej kampanii. W środę rano Bloomberg ogłosił, że kończy swoją kampanię i poparł Bidena. – Zawsze wierzyłem, że pokonanie Donalda Trumpa zaczyna się od zjednoczenia wokół kandydata, który ma największe szanse. Po wczorajszym głosowaniu jasne jest, że tym kandydatem jest mój przyjaciel i wspaniały Amerykanin Joe Biden – powiedział.

Blooomberg wydał na kampanię bezprecedensowe ponad pół miliarda dolarów z własnej kieszeni.

Joe Biden prześcignął w superwtorek – jak mówi się o dniu, kiedy odbywają się wybory w tak dużej liczbie stanów – Berniego Sandersa w liczbie delegatów Partii Demokratycznej, którzy zadecydują o tym, kto będzie w listopadzie walczył o Biały Dom z Donaldem Trumpem.

Czytaj także:

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 957
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 956
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 955