Joe Biden prześcignął w superwtorek – jak mówi się o dniu, kiedy odbywają się wybory w tak dużej liczbie stanów – Berniego Sandersa w liczbie delegatów Partii Demokratycznej, którzy zadecydują o tym, kto będzie w listopadzie walczył o Biały Dom z Donaldem Trumpem.
Czytaj także:
Koronawirus wybierze prezydenta USA
Jak katapulta zadziałały dla Bidena sobotnie zwycięstwo w Karolinie Południowej oraz wsparcie od dwójki kandydatów z umiarkowanego skrzydła partii, którzy sami właśnie się wycofali. Ten faworyt establishmentu po trzech pierwszych głosowaniach pozostawał tak mocno w tyle, że krytycy czekali na jego wycofanie się z kampanii. Najlepiej do tej pory wypadał przedstawiciel lewego skrzydła, senator Sanders.
Teraz Biden wygrał przede wszystkim w stanach południowych: Wirginii, Karolinie Północnej, Tennessee i Alabamie – dowodząc, że ma silne poparcie wśród Afroamerykanów – oraz w Teksasie, gdzie do podziału było 228 delegatów. Okazał się też zwycięzcą w rejonie Nowej Anglii i na środkowym zachodzie m.in. w Minnesocie i Massachusetts – stanie senator Elizabeth Warren. Co ciekawe, w wielu stanach wygrał zdecydowanie łatwo i to przy minimalnym wkładzie w kampanię.