Niemiecka polityka wobec UE jest pełna sprzeczności - ocenił szef Komisji Europejskiej w wywiadzie dla belgijskiego dziennika "De Standard". Zarzucił Niemcom, że opowiadają się przeciwko otwarciu europejskiego rynku energetycznego oraz wywierają presję, aby w traktacie reformującym Unię zaostrzona została zasada subsydiarności, czyli wzmocnienia kompetencji państw narodowych kosztem Brukseli.
"Barroso dopatruje się w działaniach Niemiec próby osłabienia Unii" - napisał wczoraj "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung".
W Niemczech zawrzało. Tym bardziej że Berlin przypuścił ostatnio ostry atak na Brukselę, domagając się respektowania ustaleń i traktowania języka niemieckiego z całą powagą, co oznacza tłumaczenia wszystkich ważnych dokumentów unijnych na język Goethego i Schillera.
- Nie możemy pozwolić na zabranie sobie masła z chleba. W końcu co piąte euro w budżecie UE pochodzi z Niemiec - twierdzi Gunther Krichbaum, szef komisji ds. europejskich Bundestagu, cytowany przez "Welt-Online".
Jak się okazuje, w geście protestu Bundestag odesłał już do Brukseli ponad 2 tysiące stron dokumentów zredagowanych po angielsku i francusku, domagając się przetłumaczenia ich na niemiecki. W Berlinie podkreśla się, że jest to nie tylko jeden z trzech języków roboczych UE, ale i to, że posługuje się nim co trzeci obywatel UE.