W kraju przerwano nadawanie kilku prywatnych stacji telewizyjnych. Odcięto łącza telefoniczne stacjonarne i komórkowe. Wraz z ogłoszeniem stanu wyjątkowego zawieszono konstytucję. Zapowiedziano jednak, że nadal będą działać parlament federalny i zgromadzenia prowincji.
Na zawieszenie konstytucji i wprowadzenie przez prezydenta prowizorycznego ustroju konstytucyjnego nie wyraził wczoraj zgody Sąd Najwyższy Pakistanu. Sąd miał rozpatrywać jutro, czy wybrany w październiku ponownie na prezydenta Muszaraf miał prawo ubiegać się o to stanowisko, pozostając jednocześnie szefem sztabu armii. Prezesa Sądu Iftikara Chaudhry'ego aresztowano dzisiaj, a na jego miejsce mianowano nowego.
Na wieść o nadzwyczajnej sytuacji w kraju z Dubaju do pakistańskiego Karaczi przyleciała była premier Benazir Bhutto, przywódczyni największego opozycyjnego ugrupowania Pakistańskiej Partii Ludowej. Według niej wprowadzenie stanu wyjątkowego ma na celu opóźnienia wyborów o "co najmniej rok lub dwa lata". "Wielu ludzi w Pakistanie uważa, że (stan wyjątkowy) nie ma nic wspólnego z powstrzymaniem terroryzmu, lecz ze wstrzymaniem werdyktem Sądu (Najwyższego), który miał być nieprzychylny dla niego (Muszarafa)" - oświadczyła Bhutto amerykańskiej stacji ABC News.
Chociaż w sobotnim orędziu do narodu prezydent zapewniał, że demokracja zostanie przywrócona w następstwie wyborów parlamentarnych, mających odbyć się do stycznia 2008 roku, to już następnego dnia premier Shaukat Aziz zapowiedział, że elekcja może zostać odłożona, być może nawet o rok. Szef pakistańskiego rządu zastrzegł równocześnie, że ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła, a rząd zdecydowany jest doprowadzić do demokratycznych wyborów.
W dzień po ogłoszeniu stanu wyjątkowego pakistańskie służby bezpieczeństwa rozpoczęły aresztowania liderów opozycyjnych partii i działaczy organizacji praw człowieka. Według agencji AP, powołującej się na premiera Aziza, w ciągu 24 godzin w całym kraju aresztowano około 500 osób.