Steffen Möller jeździ od tygodni po Niemczech, czyta fragmenty książki i udziela wywiadów. „Viva Polonia” jest na trzecim miejscu listy bestsellerów tygodnika „Spiegel” i znalazła już 90 tysięcy nabywców. Od czasów słynnej powieści Andrzeja Szczypiorskiego „Początek” (wydanej w Niemczech pod tytułem „Piękna pani Seidenmann”) żadna książka o Polsce i Polakach nie zdobyła w Niemczech większej popularności.
– Z „Viva Polonia” dowiedziałam się o Polsce więcej niż z wszystkich artykułów prasowych – mówi sprzedawczyni w berlińskiej księgarni Hugendubel. Wzięła ją do ręki, aby przewertować, i przeczytała od początku do końca. – Czy Polacy mają rzeczywiście takie poczucie humoru, jak pisze Möller? – pyta z niedowierzaniem.
Atmosfera na spotkaniach autorskich przypomina kabaret, salwy śmiechu i rozbawiona publiczność. Nie tylko polska, która rezerwuje miejsca na tego typu imprezach wiele dni wcześniej. Möllera słuchało niedawno dystyngowane grono niemieckich kobiet, żon polityków i dyplomatów, właścicielek firm i prominentnych przedstawicielek mediów.
Niemki miały w oczach łzy. Śmiały się zarówno z Polaków, jak i Niemców, bo tajemnica sukcesu Möllera polega na dowcipnej konfrontacji mentalnych postaw sąsiednich narodów.
– Przedstawia Polaków w taki sposób, jak sami siebie najchętniej widzą: z poczuciem humoru, gotowością do romantycznych wzlotów, utalentowanych improwizatorów o duszach anarchistów, ceniących życie rodzinne i przywiązanych do tradycji – tłumaczy Andreas Mix, historyk znający Polskę.