Żydzi, którzy nienawidzą Izraela

Podczas obchodów w Jerozolimie doszło tylko do jednego starcia. Grupa ortodoksyjnych Żydów zaatakowała mężczyznę z izraelską flagą

Aktualizacja: 13.05.2008 04:32 Publikacja: 12.05.2008 19:25

Ortodoksyjni Żydzi palą izraelską flagę "na progu" dzielnicy Mea Szearim w Jerozolimie

Ortodoksyjni Żydzi palą izraelską flagę "na progu" dzielnicy Mea Szearim w Jerozolimie

Foto: AFP

Wejście do dzielnicy Mea Szearim jest jak podróż w czasie. Miejsce to niewiele różni się od przedwojennego żydowskiego miasteczka na polskich Kresach. Szerokie czarne kapelusze, prążkowane chałaty, kręcące się pejsy. Kobiety w skromnych staroświeckich sukienkach i chustkach na ogolonych głowach. Na każdym rogu tłumy umorusanych dzieci.

Na parterach zaniedbanych, rozpadających się budynków dziesiątki małych sklepików. Piekarnie, jatki, antykwariaty i składy świętych ksiąg. Zakłady szewskie i kapelusznicze. W samym środku synagoga, do której zmierzają tłumy świątobliwych mężów. O tym, że to 2008 rok, przypominają tylko taksówkarze, którzy co jakiś czas skracają sobie drogę i przejeżdżają przez Mea Szearim.

Ultraortodoksyjni Żydzi nie lubią obcych, a szczególnie wścibskich turystów, którzy traktują ich jak atrakcję turystyczną w stylu amerykańskich amiszów. Wielokrotnie zdarzało się, że przybysze byli witani gradem jajek, a nawet kamieni. Ostatnio ofiarą krewkich ortodoksów padł mężczyzna, który zbliżył się do ich dzielnicy z izraelską flagą. Sztandar wylądował na ziemi, a on sam o mało nie został zlinczowany. Uratowała go interwencja policji, która użyła gazu łzawiącego.

Najbardziej ortodoksyjni z ultraortodoksyjnych Żydów nie uznają bowiem Państwa Izrael, którego istnienie uważają za obrazę Boga. Należą do organizacji Neturei Karta, której członkowie zasłynęli wizytami u Jasera Arafata czy ostatnio u Mahmuda Ahmadineżada. Otwarcie popierają postulat irańskiego prezydenta, który domaga się wymazania Izraela z mapy świata.

Aby dotrzeć do siedziby Karty w dzielnicy Mea Szearim, trzeba pokonać labirynt krętych uliczek, zawalonych rupieciami bram i podwórek. Z powodu braku oznaczeń bez przewodnika jest to niemal niewykonalne. Duża bożnica znajduje się na pierwszym piętrze niepozornej kamienicy. W środku dziesiątki brodatych mężczyzn pochylonych nad księgami, a za ich plecami odgrodzona deskami część dla kobiet. One mogą patrzeć tylko przez szpary.

– To my byliśmy tu pierwsi, a nie ci bezbożnicy syjoniści. Przybyliśmy tu 200 lat temu na rozkaz wielkiego rabina z Wilna. Przybyliśmy tu z Polski i innych krajów Europy, aby się modlić i studiować Torę. Żyliśmy w zgodnie i harmonii z Arabami, dopóki nie pojawili się syjoniści ze swoimi karabinami i politycznymi projektami. Prawdziwi Żydzi są ludźmi pokoju, a nie wojny – mówi rabin Kaufman.

Według niego w świętych księgach wyraźnie napisano, że Żydzi odzyskają swoje państwo dopiero, gdy nadejdzie Mesjasz. Istnienie Izraela jest więc bluźnierstwem. – Ludzie przedstawiają nas jako fanatyków. A my jesteśmy biednymi, skromnymi ludźmi, którzy modlą się za cały świat – podkreśla, wskazując na grupę stojących obok i przysłuchujących się rozmowie mężczyzn.

Niemiłosiernie chudzi, z tanimi elektronicznymi zegarkami na rękach, w okularach w drucianych oprawkach. Trudno się z nimi porozumieć, bo większość mówi tylko po hebrajsku, a niektórzy nadal używają jidysz. Jeden z nich, Mosze Szetok, umie trochę po polsku. Jego dziadek jest z Nalewek i we wrześniu 1939 roku uciekł z Polski do Nowego Jorku przez... Japonię. – Tęsknicie tam w Polsce trochę za nami? – pyta.

Większość ortodoksyjnych Żydów nie popiera radykalnych postulatów Neturei Karta. Większość, tak jak urodzony w Pittsburgu rabin Yaakov Moshe Poupko, uważa się za izraelskich patriotów. – Karta to zdziecinniali sekciarze. Myślą, że cały świat kochał Żydów i to ci okropni żydowscy nacjonaliści sprowadzili na nas pogromy i Holokaust. Hitler to był dla nich fajny facet, który, gdyby nie prowokacje syjonistów, żyłby w zgodzie z Żydami – mówi rabin Poupko.

Podkreśla, że w rozumowaniu ultraortodoksów z dzielnicy Mea Szearim jest poważny błąd: – Mogą być bardzo pokojowo nastawieni do Arabów. Ale obawiam się, że ta miłość jest nieodwzajemniona. Gdyby zabrakło tego znienawidzonego przez nich państwa i przyszliby tu Arabowie, członkowie Karty przekonaliby się o tym na własnej skórze.

Wejście do dzielnicy Mea Szearim jest jak podróż w czasie. Miejsce to niewiele różni się od przedwojennego żydowskiego miasteczka na polskich Kresach. Szerokie czarne kapelusze, prążkowane chałaty, kręcące się pejsy. Kobiety w skromnych staroświeckich sukienkach i chustkach na ogolonych głowach. Na każdym rogu tłumy umorusanych dzieci.

Na parterach zaniedbanych, rozpadających się budynków dziesiątki małych sklepików. Piekarnie, jatki, antykwariaty i składy świętych ksiąg. Zakłady szewskie i kapelusznicze. W samym środku synagoga, do której zmierzają tłumy świątobliwych mężów. O tym, że to 2008 rok, przypominają tylko taksówkarze, którzy co jakiś czas skracają sobie drogę i przejeżdżają przez Mea Szearim.

Pozostało 82% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 796
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?