To nie są jakieś partyjne rzeczy, bo na Ukrainie partie są fikcją. Mogą przyjmować dowolne nazwy, zmieniać je co chwilę, i nie narażać się na bunt zwolenników, bo ci zwolennicy to garstka ludzi siedzących w ławach rządu i opozycji. Nie mają żadnych biur w terenie. Jedynie komuniści posiadają jeszcze ze starych czasów organizacje, ale to są komuniści o poglądach mumii Lenina na placu Czerwonym w Moskwie. Takich komunistów nigdzie nie uświadczysz. Co roku świętują dzień urodzin Lenina, wspominają z łezką w oku Stalina i w ogóle nie mają żadnych sojuszników w innych partiach komunistycznych, bo np. rosyjscy komuniści bardzo się znacjonalizowali. Stanęli do zawodów z reżimem Putina i Miedwiediewa o to, kto jest większym patriotą w Moskwie.

Istota konfliktu pomiędzy Juszczenką i Tymoszenko nie ma charakteru ideologicznego, bo w gruncie rzeczy stronnictwa, które oni reprezentują, nie mają żadnej ideologii. Chodzi więc o system sprawowania władzy i o zwykłą zazdrość. Juszczenko ma trudności ze skleceniem kilku zdań bez kartki. A pani Julia może godzinę mówić bez notatek i to jest już gotowe do druku. To wywołuje u Juszczenki wściekłość, że jemu Bozia nie dała tych samych talentów, którymi nagrodziła Tymoszenko. Jakiś czas Juszczenko miał przewagę nad Julią Tymoszenko ze względu na okaleczoną twarz. Mówiło się wtedy w kręgach prezydenckich, że to był zamach spowodowany dziwną trucizną. Ale niedawno kumoter Juszczenki, z którym się poswarzył, gruziński bogacz Dawid Żwanija, oświadczył, że z tym otruciem to była lipa. Juszczenko chciał się odmłodzić i zrobił przeszczep z tkanek młodych zwierząt. Przeszczep się nie udał i na skutek tego nastąpił obrzęk twarzy. Kiedy Juszczenko przeczytał tę historię, postanowił skazać Żwaniję na banicję. Ale sąd kijowski nie uznał skargi prezydenta i Żwanija pozostał w Kijowie. Żeby jakoś wyrównać szanse w przyszłych wyborach prezydenta, które się mają odbyć w 2010 roku, Juszczenko postanowił szkodzić gdzie tylko można Tymoszenko, bo wszystkie sondaże sugerują, że on nie ma z nią szans. Widocznie krew zalała Juszczenkę, bo ni stąd, ni zowąd powiedział, że Tymoszenko zdradza kraj.

Na to zwolennicy pięknej Julii orzekli, że prezydent ma źle w głowie i trzeba by zrobić ekspertyzę, a jak nie, to usunąć go z urzędu. I wszczęli w parlamencie procedurę impeachmentu, tylko że w ukraińskich warunkach jest ona skomplikowana. Doszło do ostrego starcia pomiędzy grupą Juszczenki i zwolennikami szefowej rządu, które skończyło się w gruncie rzeczy przegraną prezydenta.

W związku z tym poszła wieść po Kijowie, że prezydent w przyszłym tygodniu rozwiąże parlament i ogłosi nowe wybory. Czy mu pomogą? Chyba raczej nie. Ale co biedak ma robić, musi się ratować jak może.